niedziela, 15 stycznia 2012

Muzealna Akademia Dziecięca. Przygoda XV. Malowane Dźwięki.


Dzisiaj, trochę o twórczo- poznawczym sposobie na spędzanie weekendowego przedpołudnia z dzieckiem. Oj dawno już tego nie robiliśmy. A tak niewiele wystarczy, by przenieść się z dzieckiem, dosłownie i w przenośni w zupełnie inny świat. Świat nierzadko oderwany od rzeczywistości, zawieszony w czasie, tętniący kolorem i formą. Świat w którym zmysły i percepcja odgrywają pierwsze skrzypce, a wyobraźnia ma szansę odetchnąć pełna piersią i rozwinąć skrzydła. Pewnie doskonale znacie to miejsce. To jedno z naszych ulubionych miejsc na kulturalnej mapie Poznania. Czy już wiecie co mam na myśli?. Tak, chodzi mi właśnie o nasze poczciwe poznańskie Muzeum Narodowe i znajdującą się tuż obok Galerię Malarstwa i Rzeźby. Wczoraj wybraliśmy się tam nie bez powodu. Szczerze mówiąc, powody były trzy: cykliczne zajęcia muzealno-plastyczne w ramach cyklu "Muzeum pełne przygód", wystawa Bożonarodzeniowych szopek i to, co lubimy najbardziej, czyli długaśne włóczenie się po korytarzach obiektu w poszukiwaniu inspiracji. Każdy z tych celów został zrealizowany, z czego jesteśmy bardzo dumni, a co za tym idzie każdy zasługuje na osobny wpis. Dzisiaj pokażemy Wam jak wyglądały warsztaty w muzeum.


Zaczęło się bardzo ciekawie. Dzieci słuchając jednego z utworów J.S. Bacha miały za zadanie odnaleźć obraz, który ich zdaniem najlepiej oddawał charakter utworu. Jak zwykle w przypadku dzieci zdania były dość podzielone ;-)Był to wspaniały wstęp do dyskusji na temat tego w jaki sposób i czy w ogóle, dźwięki i muzykę jako taką, można oddać za pomocą medium jakim jest obraz.


Kolejnym zadaniem był wyścig z czasem i próba odszukania obrazu, na którym został uwieczniony fortepian. A jak fortepian to i Chopin oraz jego słynne polonezy.



Kolejny instrument i kolejna wskazówka. Mogliśmy z bliska przyjrzeć się lirze, która swoim srebrnym dźwiękiem zbudowała kontekst kolejnej opowieści.



Dzieci miały okazję usłyszeć wzruszającą historię Orfeusza i Eurydyki. Muszę powiedzieć, że moderatorka spotkania stanęła na wysokości zadania. Wszystkich urzekła, ta jakże smutna i za razem romantyczna historia.



Kolejne obrazy i ich historie. Wszystkie mocno osadzone w kontekście tematu przewodniego.



Spotkaliśmy kolejna mitologiczną postać. Wspaniale opowiedziana historia Fauna i jego nieodwzajemnionej miłości zrobiła duże wrażenie na damskiej części publiczności. Mieliśmy, także okazję posłuchać utworu wykonywanego na syrindze, bardziej znanej, jako Fletnia Pana.



Dzieci dowiedziały się, że potrzeba wyrażania siebie poprzez muzykę towarzyszyła nam od zarania dziejów. Wspólnie zastanawialiśmy się nad naturalnymi instrumentami jakich używali przedstawiciele naszego gatunku wiele wieków temu.



Oczywiście nie sposób opisać wszystkich atrakcji i zadań, które czekały na dzieci w muzeum. Punktem kulminacyjnym naszej wyprawy w poszukiwaniu dźwięków były warsztaty plastyczne. Zadaniem dzieci była interpretacja odtwarzanych dźwięków . Dźwięki te, stanowiły kompilacją odgłosów, które na co dzień wplatają się w nasze egzystencje i których zazwyczaj niezauważamy zauważamy.






Aż miło było patrzeć na dzieci tak pochłonięte rysowaniem ;-)



A to już prace współtowarzyszy, które spodobały się nam najbardziej ;-)












Nie obyłoby się oczywiście bez fachowej "konsultacji".



Kolejne spotkanie z Muzealną Akademią Dziecięcą już 11.02.2012 !!!!
Przygoda XVI: O rety! Autoportrety! – Wielkie spotkanie ze słynnymi, polskimi malarzami!
Prowadzenie: Paulina Broniewska, Sabina Kiełczewska
Miejsce: Galeria Malarstwa i Rzeźby, Al. Marcinkowskiego 9, Poznań
Wstęp w cenie biletu normalnego ;-)

My wybierzemy się na pewno ;-) A Wy?
A o tym, co nasze "gały" jeszcze w muzeum ujrzały już jutro ;-)

3 komentarze:

  1. A my nieeee :/ ... wspaniale się na to wszystko patrzyło. Szkoda, że za naszych czasów nie było takich spotkań ... . A może były?

    OdpowiedzUsuń
  2. Pewnie tylko dla wybrańców... Takie to dziwne czasy były... Ja pamiętam, długie godziny spędzone jako dziecko właśnie w Narodowym ;-) Był to punkt spotkań mojej mamy z koleżankami. Do dziś mam sentyment do tych przestrzeni, specyficznego zapachu i temperatury. A czym przy okazji "niechcący" nasiąkłam to moje :-)))))

    Pozdrowienia
    Ewa

    OdpowiedzUsuń
  3. Ale super! Przypomniałaś mi o naszym muzeum McCord, do którego chodziłam co miesiąc na Parent & Tot, dla rodziców i ich pociech do 0+18 m-cy. Za każdym razem można było coś zrobić dla maluszka i z maluszkiem, jeśli chciał... ;-)
    Pozdrawiam,
    Moni

    OdpowiedzUsuń

Thanks for visiting my blog. I love to read your comments so if you have time and like what you have read leave me one.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...