poniedziałek, 30 stycznia 2012

"Memomarka"


Dzisiaj wpadam tu dosłownie na moment, by podzielić się z Wami ostatnim już plikiem z tej serii ;-) Nie jest to coś, co zwala z nóg, ale mam nadzieję, że przyda się tym, którzy w natłoku codziennych zajęć nie mają czasu na przygotowania własnych materiałów. Trzymajcie się ciepło. Nawet ja zagorzały "czapkowy" alergik z wyboru, spuściłam dzisiaj nieco z tonu i grzecznie "to" włochate paskudztwo wciągnęłam na głowę ;-) Miłego memowania ;-)

A dla tych, którzy lubią się bawić i brać udział w konkursach, już 1 lutego na blogu pojawi się całkiem niezła gratka ;-)
Szczegóły podam lada dzień, a żeby zaostrzyć Wam apetyt i zachęcić do udziału w zabawie dodam,że nagrodą będzie książka z pomysłami na zabawy w stylu Montessori ;-)

memo marki samochodów

I oczywiście linki do poprzednich materiałów z tej serii:
Bingo - środki transportu
Bingo - znaki drogowe
Zabawy, które można wykorzystać w podróży z dzieckiem

niedziela, 29 stycznia 2012

Znaki drogowe czyli Bingo po raz drugi

Kolejna odsłona Bingo tym razem ubrana w to, co mali pasjonaci motoryzacji wiedzieć powinni czyli garść wiedzy o znakach drogowych. Wersja ta powstała na potrzeby Antolka, więc znaki zostały dobrane tak, by przedstawiały dość nieskomplikowane, łatwe do ogarnięcia pojęcia ;-). W naszej wersji znajdziecie zarówno znaki nakazu, zakazu, znaki informacyjne i ostrzegawcze. Zasady gry i jej możliwe modyfikacje znajdują się we wczorajszym poście poświęconym środkom transportu

Bingo Znaki Drogowe

sobota, 28 stycznia 2012

Bingo - środki transportu z plikami do pobrania

Tak jak obiecałam, dzisiaj pierwszy z trzech wpisów poświęconych zabawom, które można wykorzystać zarówno w domu jaki i w podróży. W roli głównej wystąpią, tak ukochane przez Antka, środki transportu. Materiały, którymi chcę się z Wami podzielić powstały z myślą o bardzo popularnej zabawie, wykorzystywanej często w nauce języków obcych, jaką jest Bingo. Osobiście uwielbiam Bingo za to, że raz przygotowane materiały mogą stać się punktem wyjścia do wielu prostych zabaw-kontynuacji. Mam nadzieję, że zabawy się Wam spodobają ;-) Jak zwykle link do materiałów znajdziecie na dole strony.

Cały nasz zestaw do Bingo składa się z następujących elementów:
- arkusz z planszą - po jednej kopi dla każdego gracza,
- karty obrazkowe - po jednym zestawie dla każdego gracza,
- pudełeczko, zwane przez nas wdzięcznie "teletombolą" + zestaw kart obrazkowych/wyrazowych w zależności od wersji na jaką się zdecydujemy.

W wersji podróżnej, karty można przymocować do planszy na rzepy lub jak w naszym przypadku za pomocą tzw. "blue taga" czy "patefixu". Dla nie wtajemniczonych dodam, że jest to rodzaj masy plastycznej pozwalającej w bezpieczny, wielokrotny, i co najważniejsze, niebrudzący sposób łączyć i spajać ze sobą różne materiały ;-) Swoją droga, jest to nieoceniona pomoc w pracy każdego nauczyciela.


Wczoraj, kiedy usiłowałam w tajemnicy zrobić zdjęcie materiałów do tego wpisu, w pokoju znienacka pojawił się Antek - nie miałam wyboru, bo na dzień dobry zapytał: " O popracujemy?" Tak więc naprędce przedstawiłam mu tę, w sumie, wstępną zabawę. W pojemniczku umieściłam komplet kart obrazkowych. Losowaliśmy z niego po jednym obrazku, a zadaniem Antka było odnalezienie takiego samego obrazka na planszy i nazwanie go. Proste jak "bułka z masłem", ale maluchowi sprawiło wiele radości i jednocześnie poprzez zabawę, pozwoliło na utrwalenie słownictwa związanego z transportem ;-)





W klasyczne Bingo zazwyczaj gramy we trójkę;-) W związku z tym , w zależności od tego, które z nas jest "Marysią" ciągnącą karty, w pojemniku znajdują się albo kartoniki z obrazkami bądź tez w wersji dla dzieci, które samodzielnie już czytają kartoniki z wyrazami zamiast obrazków. Jak już wspomniałam, nasze obrazki do planszy przytwierdzamy masa mocującą. Pozwala to na stworzenie wielu kombinacji i układów bez potrzeby drukowania dodatkowych kart. Zaczynamy grę od rozmieszczenia kartoników na planszy (nasze są zalaminowane, co bardzo ułatwia całą operację). Następnie umowna "Marysia" łaskawie ciągnie z "teletomboli" po jednym kartoniku. Zadaniem graczy jest odnaleźć na swojej planszy taki sam obrazek/wyraz.




Zidentyfikowany obrazek zostaje zdjęty z planszy i następuje kolejne losowanie. Zabawa trwa do momentu, w którym na planszy jednego z zawodników nie utworzy się pionowa,pozioma lub poprzeczna linia z pustych pól. Jeżeli to nastąpi, taki zawodnik musi głośno krzyknąć "Bingo";-)




Jak już wspomniałam, materiały wykorzystane do opisanych powyżej zabaw można później wykorzystać na przykład do dopasowywanek typu: obrazek do obrazka, obrazek do wyrazu. Świetnie sprawdzą się, także w zabawach językowych typu "I spy". Można je śmiało użyć w zabawach pamięciowych tj. memo, "co zniknęło?" "Który z kolei...?" itp. Nic nie stoi na przeszkodzie, by wykorzystać je do sortowania np. na pojazdy przemieszczające się w powietrzu, na lądzie i w wodzie, albo na jednoślady i dwuślady. Można je także posortować kolorystycznie. Pomysłów jest naprawdę wiele. Jeżeli uda się Wam znaleźć kolejne, będzie mi miło jeśli się nimi zemną podzielicie ;-) A tymczasem życzę udanego "bingowania" ;-)

Już jutro, do pobrania materiały do zabaw ze znakami drogowymi, a w poniedziałek "memomarka", czyli kolejna zabawa dla małych pasjonatów motoryzacji ;-)

Pliki jak zwykle do ściągnięcia z mojego konta na scribd.com, wystarczy kliknąć TUTAJ, odnaleźć po prawej stronie ikonkę download i można pobierać ;-)

Bingo_Środki Transportu1


poniedziałek, 23 stycznia 2012

Jak przetrwać dłuższą podróż samochodem z małym dzieckiem





Ferie zimowe zbliżają się wielkimi krokami – przynajmniej w naszym województwie;-). Zazwyczaj jest to czas wzmożonej mobilności. Wyjeżdżamy po to, by odpocząć, odnowić stare znajomości, czy odwiedzić dawno niewidzianych krewnych. Niby nic skomplikowanego, chyba, że jesteście szczęśliwymi rodzicami dziecka/dzieci w wieku od 0-3 lat. Podróż z tak małym szkrabem może być fantastycznym, pełnym wspomnień przeżyciem. Może także szybko przerodzić się w prawdziwy koszmar, który trudno będzie wymazać z pamięci, i który z pewnością zniechęci Was do podejmowania podobnych prób w przyszłości. Co zrobić, by najgorsze się nie ziściło? Trzeba przede wszystkim do takiej podróży gruntownie się przygotować. Oto kilka elementów, które my zawsze staramy się wziąć pod uwagę.



SAMOCHÓD MA ZNACZENIE


Wybór samochodu, którym będziemy podróżować ma olbrzymie znaczenie. I zaznaczę od razu, że nie o marce samochodu tu mowa;-). Małe samochody miejskie wspaniale spełniają swoją rolę w mieście i na krótkich trasach. Niestety, jeżeli tak jak my, jesteście szczęśliwym posiadaczem bąbla, który charakteryzuje się niezwykle silnym poczuciem własnej przestrzeni buforowej i przy każdej próbie jej przekroczenia ( czytaj: za każdym razem, gdy brat niechcąco trąca go łokciem), podnosi głośne larum, w aucie miejskim jesteście na straconej pozycji; -))) Pozostaje Wam, albo kłótnie, jęki i płacze wliczyć w koszt podróży, albo, co wydaje się o wiele bardziej rozsądne, rozważyć zmianę środka transportu na obszerniejszy. Ten, kto wymyślił samochody rodzinne musiał mieć głowę na karku. Przyznaje szczerze, jeżeli jakiś samochód robi na mnie wrażenie, jest to z pewnością duży, przestronny samochód rodzinny. Ale nie o tym chciałam pisać!!!



BEZPIECZEŃSTWO TO PODSTAWA


Jeżeli szczęśliwie udało się nam wybrać wygodny i odpowiadający potrzebą naszej rodziny środek transportu, musimy w następnej kolejności zadbać o to, by jazda była nie tylko przyjemna, ale także bezpieczna. Przed wyjazdem dobrze byłoby sprawdzić foteliki, w których nasze maluchy będą podróżować. Jeżeli od zakupu fotelika minęło już sporo czasu, warto upewnić się, czy aby nie należy go wymienić na większy. Pamiętajmy, nasze dzieci rosną błyskawicznie. Warto także zaopatrzyć się w rolety/osłonki chroniące szkraby przed słońcem i zapewniające komfort w czasie samochodowej drzemki:-). O sprawdzeniu i uzupełnieniu apteczki na pewno nikomu nie muszę przypominać;-)



GODZINA „0”


Godzina wyjazdu zawsze budzi dużo kontrowersji. W przeszłości, najczęściej planowaliśmy rozpoczęcie podróży bladym świtem. Doświadczenie nauczyło nas jednak, że z dziećmi, które wiecznie rozsadza niespożyta energia, takimi jak nasze, jest to najgorsza z możliwych opcji. Pakując świeżo wyspane i najedzone dziecko do samochodu prosimy się o kłopoty:-). Srodze doświadczeni przez los, zazwyczaj spędzamy godzinny ranne na tzw. „wyhasaniu” dzieci przed podróżą;-). Oczywiście wszystko w granicach rozsądku. Nasz Antoś, z reguły raz dziennie wpada w objęcia Morfeusza, w związku z tym, rozpoczęcie podróży planujemy, mniej więcej, na godzinę przed jego oficjalną porą drzemkową;-)



NIEZBĘDNIK MALUCHA


Nasz 28 miesięczny maluch ze spokojem i w dobrym nastroju jest wstanie wytrzymać ok. 1 – 1, 5 godziny jazdy. Kiedy zaczyna się wiercić i marudzić wiemy, że nadszedł czas, by powoli rozpocząć rytuał usypiania. W tym celu do akcji wchodzi tzw. „niezbędnik Antosia”. W skład niezbędnika wchodzi: kubek niekapek, używany tylko i wyłącznie w trakcie podróży samochodem, przytulaśny kocyk z misiem i rzecz najważniejsza, wymiętolony i wygnieciony mały miś polarny; -) Bogu dzięki, że samochody rodzinne z zasady posiadają całkiem pokaźny bagażnik, do którego można zapakować całą masę potrzebnych i tych mniej potrzebnych rzeczy; -) Zawsze trzymamy się tego samego rytuału usypiania: czytamy bajkę, później ją jeszcze sobie opowiadamy. Często, gęsto wspomagamy się delikatnym łaskotaniem po rączce w trakcie improwizowanej mruczanki. Po jakiś 20 minutach takich zabiegów, mamy Antka z głowy na jakieś 2-2, 5 godziny.



ZABAWA, ZABAWA, ZABAWA


Kiedy nasz mały milusiński budzi się ze snu nadchodzi czas na wytoczenie ciężkiej artylerii. Tę część przygotowań traktuje nad wyraz poważnie; -) Dobre przygotowanie i planowanie to podstawa sukcesu, chyba w każdym podejmowanym działaniu. Zazwyczaj uciekam się do pomysłów, które zdały egzamin już wcześniej. Poniżej znajdziecie zabawy, które nigdy nas nie zawiodły.

1. Liczenie, segregowanie i sortowanie samochodów.


Przed wyjazdem, kupuję zazwyczaj 2-3 gazetki motoryzacyjne, w których znajdują się dobrej jakości zdjęcia pojazdów wszelkiej maści. Skrupulatnie je wycinam i umieszczam w woreczku. Potem pozostaje już tylko przygotowanie „kart pracy” Oto kilka naszych propozycji:

Sortowanie według marki




Sortowanie kolorami







Sortowanie duży/mały



Motocykl, samochód osobowy, samochód ciężarowy, to kolejna wersja. Tak na prawdę zbiorów i kategorii jest nieskończenie wiele ;-)

Nasz Antolek uwielbia naklejać wszystko i wszędzie, dlatego do zestawu, dołączam zawsze klej i spory zapas mokrych chusteczek do wycierania poklejonych łapeczek;-)


2. „MARKOWANIE”


Przygotowuje zazwyczaj 2 arkusze takie jak ten poniżej. Zabawa polega na tym by w trakcie jazdy „ wypatrzeć” jak największą ilość samochodów danej marki. Za każdym razem, gdy marka wyszczególniona na karcie mignie nam przed oczami, odznaczamy ja przyklejając we właściwe miejsce kolorową naklejkę. Antek i Kuba bardzo lubią zliczać swoje trofea. Oczywiście Antosiowi trzeba troszeczkę pomóc w tym zliczaniu;-)





3. WIDZIK


Zabawa, w którą nasz maluch mógłby bawić się bez końca: -) Jej najprostsza wersja polega na tym, że każdy z uczestników wypowiada to, co widzi za oknem samochodu używając starej jak świat formułki: „Ja widzę ….” Pozostali musza odnaleźć tą rzecz, po czym po kolei dodają jedną rzecz od siebie. W wersji trudniejszej jeden z uczestników zabawy podaje coś, co widzi, ograniczając się do opisu kształtu, faktury i koloru danej rzeczy. Np. „Ja widzę coś dużego, włochatego i brązowego”. Tu dodam, że w trakcie tej wersji zabawy zazwyczaj korzystamy z jakiejś bogato ilustrowanej książeczki, żeby zawężyć znacząco pole poszukiwań;-)



4. WOJUJĄCE KCIUKI


Zawodnicy podają sobie dłoń i splatają ją ze sobą w taki sposób, by ich kciuki miały pełną swobodę ruchów. Zabawa polega na tym, by swoim kciukiem przytrzymać kciuk przeciwnika, co najmniej przez 3 sekundy. Zabawie towarzyszą zazwyczaj radosne okrzyki i wesołe poruszenie. Musze Wam zdradzić, że Antoni, mimo, że najmniejszy, wcale nie jest taki „ostatni”. Z rozgrywki na rozgrywkę rośnie w siłę:-)




5. SZPIEGOWSKIE BUTELKI I TOREBECZKI



Autorka Counting Coconuts stworzyła wspaniały tutorial poświęcony "szpiegowskim buteleczkom" Przepis na typowa "I spy bottle" znajdziecie także tutaj
Polskie inspiracje zabaw szpiegowskich:
A tak się bawimy

6. AUTOBAJANIE

Tworzymy z Antolkiem i Kubą własna drogę, na której nalepiamy wycięte samochody. Następnie do obrazka dorabiamy historie. Jest to fantastyczna zabawa rozwijająca wyobraźnie i jednocześnie bardzo praktyczna zabawa językowa ;-)


.

W poszukiwaniu ciekawych zabaw warto zajżeć także do Pikinini

W trakcie podróży z tak małym szkrabem warto pamiętać, by wziąć poprawkę na dość częste przerwy. Warto z góry zaplanować sobie miejsca postoju, tak, aby dzieci mogły rozprostować kości i bezpiecznie pohasać przed dalsza podróżą. Oczywiście nie można zapomnieć o zdrowych i smacznych przekąskach!!!

Mój przepis na udana podróż jest mimo wszystko bardzo ograniczony. Mam świadomość tego, że każda rodzinna to odrębna grupa społeczna i że w tej grupie każdy domownik ma swoje własne preferencje, przywary i upodobania. Każda rodzina musi praktycznie wypracować swój indywidualny i unikatowy patent; -) Jeżeli macie jakiś sprawdzony sposób, jak przetrwać dłuższą podróż z maluchem w samochodzie, będę Wam wdzięczna za pozostawienie „złotej rady” w komentarzu. Tym czasem, życzę wszystkim podróżującym z dziećmi „szerokiej drogi” i pamiętajcie kochani „śpieszcie się powoli”;-)

PS. Jestem w trakcie tworzenia samochodowego bingo i zabawy ze znakami drogowymi. Już wkrótce opis tych zabaw wraz z plikami do pobrania pojawią się na blogu ;-)

piątek, 20 stycznia 2012

Pastele i dźwięki

Zabawa, o której chciałabym Wam dzisiaj opowiedzieć zrodziła się na fali muzealnych inspiracji. Coś wisiało w powietrzu już od wczoraj. Miałam prawie stu procentową pewność, że ziarno muzealnych przygód lada chwila wyda na świat swoje plony, kiedy Kuba, który ostatnio omija zadania związane z rysowaniem wielkim łukiem, usiadł i namalował wierną kopie obrazu, od którego zaczęła się nasza przygoda w muzeum. Dałabym sobie rękę uciąć, że w trakcie warsztatów nie poświęcił mu wiele uwagi, być może stwierdzenie, że omiótł go wzrokiem byłoby dużą przesadą. Rysunek tylko utwierdził mnie w przekonaniu, że dzieci chłoną otaczającą ich rzeczywistość w zupełnie inny, fascynujący sposób. Nie chcąc burzyć jego zapału swoja nadgorliwością, cierpliwie czekałam na rozwój wydarzeń. "Mamo czy możemy kupić jutro pastele?" - zapytał. "Pewnie" - odpowiedziałam być może zbyt entuzjastycznie. Myślałam, że będzie się chciał pochwalić swoim rysunkiem, ale musiałam uzbroić się w cierpliwości, ponieważ bez komentarza zabrał prace i schował ją najzwyczajniej do teczki. Ani jednego słowa - każdy kto choć odrobinę zna Kubusia zorientowałby się od razu, że coś jest nie tak. Co mu chodziło po głowie? Co go pchnęło do tak spontanicznego aktu ekspresji? - mogłam się tylko domyślać. Jak się później okazało, w główce mojego synka zrodził się plan, w którym wszyscy, wszyscy czyli Kuba, Antoś i Ja mieliśmy brać udział. Po powrocie do domu, z nowiusieńkim opakowaniem pasteli, Kuba poprosił mnie, żebym przez chwile nie wchodziła do kuchni. W tym czasie, pastele zostały rozpakowane, stos czystych kartek umieszczony w dostępnym dla wszystkich miejscu, Antek zamontowany w swoim krzesełku. Zostałam zaproszona do kuchni, po czym mój syn oznajmił. "Będziemy malowali dźwięki" "No dobrze" - odparłam lekko zbita z tropu. " A jakie dźwięki będziecie malować?" " Takie jak w muzeum. Możesz puścić nam Bacha?". Zatkało mnie. Byłam pewna, że i tego nie zapamiętał z zajęć. Tyle wokół się działo. A jednak. Zajęcia muzealne rozbudziły w nim potrzebę ekspresji. Zastanawiało mnie tylko, dlaczego naciskał na zakup pasteli. Nie wytrzymałam i zapytałam. Moje dziecko bez ogródek poinformowało mnie, że muzyka potrzebuje soczystych kolorów, a kolory jego kredek są takie "płaskie". Oczywiście nie byłam przygotowana na taki obrót wydarzeń ;-) Właśnie miałam zabierać się za przygotowanie obiadu. Czasami niektóre sprawy muszą po prostu poczekać ;-) Zdecydowaliśmy wspólnie, że obiad zjemy później:-) Dzięki serwisowi YouTube szybko udało mi się namierzyć odpowiednie utwory.


Pierwsze podejście. Johann Sebastian Bach - Toccata i fuga d-moll.





Antosiowa interpretacja Toccaty Bacha ;-)




Ludvig van Beethoven. Sonata fortepianowa nr 14 cis-moll op. 27 nr 2 znana bardziej jako "Sonata Księżycowa". Kuba zmienił technikę - zamknął oczy. Przyjemnie było obserwować jak muzyka i ruch jego ręki powoli się ze sobą zgrywają, by pod koniec utworu poruszać się w idealnej harmonii. Co więcej, jego ciało w trakcie utworu dość usztywnione na początku, powoli zaczęło się rozluźniać ;-) Napięcie zniknęło.












Mały Antoś nie byłby sobą, gdyby nie zachciał pójść w ślady brata ;-)





Piotr Czajkowski, Jezioro Łabędzie, Walc. Chłopcy zadecydowali, że do walca jedna linia nie wystarczy ;-) Tak powstał czteroliniowy rozmach w wersji Kubusiowej...





I dwuliniowy w wydaniu Antolka ;-)




Po walcu, chłopcy nadal nie mieli dość ;-) Kolejna praca powstała przy dźwiękach "Do Elizy" Ludviga van Beethowena. Nastąpiła drobna zmiana kolorystyczna ;-)




W pracy Kuby zaintrygowała mnie ta czarna splątana linia, na dość optymistycznym żółtym tle. Kuba pośpieszył mi wyjaśnić, że jest to "mroczność" ;-)




Na koniec wróciliśmy jeszcze do utworów, które towarzyszyły nam w trakcie zabaw z porami roku. I tak powstała impresja jesienna do koncertu nr 3 F-dur "Jesień" Vivaldiego. Swoją pracę Kuba zatytułował następująco: "Hiszpański stragan z warzywami"....













Jesienna impresja Antolka ;-)



Zabawę zakończyliśmy kolejnym koncertem Vivaldiego - koncert nr 4 f-moll "Zima". Tytuł pracy: " Pałac królowej lodu".




Antolek zapytany o tytuł ograniczył się do lakonicznego: "Pada śnieg" ;-)



Do wieczora w domu panowała niezwykła harmonia i spokój. Chłopcy zgodnie razem się bawili. Nie było jęczenia i marudzenia. Nie było problemów z Antosiową drzemką. Tak, muzyka potrafi zdziałać cuda. Cieszę się, także dla tego, że udział w warsztatach, a właściwie jego konsekwencje obudziły w Kubie wewnętrzną potrzebę autowyrazu inną od tej "paszczowej". Od dłuższego czasu coś się w nim gotuje, coś o czym nie chce mówić, a co znajduje ujście w jego tańcu, mowie ciała, a ostatnio także i w rysunku. Nie chcę z "butami" wchodzić w jego emocje - czekam cierpliwie aż dojrzeje, by móc o tym porozmawiać. Nie naciskam. Obserwuje ...




wtorek, 17 stycznia 2012

Zwykły dzień w klasie Montessori ...

Ten film sprawił, że uśmiech na długo zagościł na mojej twarzy. Musiałam się nim z Wami podzielić ;-)



Dobrej nocy kochani

poniedziałek, 16 stycznia 2012

Ale Szopka !!!

Trzynasta już edycja konkursu na wielkopolską szopkę bożonarodzeniową przyciągnęła do gmachu Muzeum Narodowego w Poznaniu tłumy zwiedzających. Warto było się wybrać, by kolejny raz przekonać się, że inwencja twórcza małych artystów nie zna granic. Takiej różnorodności faktur, kolorów, materiałów, a nawet zapachów w jednym miejscu dawno nie widzieliśmy. W Galerii Malarstwa i Rzeźby znalazło się miejsce dla wszystkich 136 szopek. My uwieczniliśmy te, które spodobały się nam najbardziej.

Zapraszamy do oglądania i podziwiania ;-)















































































Na nas zdecydowanie największe wrażenie zrobiła pierwsza zaprezentowana tu szopka. Wspaniały ruchomy teatr cieni. Magia w czystej formie ;-)Staliśmy wpatrując się w nią jak zaczarowani. Nawet pochrząkiwania niecierpliwych zwiedzających nie były wstanie zepsuć tych magicznych chwil ;-)


Jestem ciekawa, która z prezentowanych tu szopek podoba się Wam najbardziej?



Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...