Dzisiaj kolejny mini reportaż z naszych przygotowań do świąt. Tematem wczorajszego, pracowitego dnia były kolory i symbole świąt. Żeby o nich pamiętać postanowiliśmy wykonać z Antolkiem ten oto prosty i skromny wieniec Bożonarodzeniowy. Mieliśmy go zrobić wcześniej i wtedy pewnie nosił by miano Adwentowego ;-). Zaskoczyło mnie zaangażowanie z jakim Antolek podszedł do zadania. Jeżeli macie ochotę zrobić podobny musicie przygotować sobie, kilka niezbędnych materiałów:
-papierowy talerzyk, a raczej to, co z niego zostanie po wycięciu wewnętrznego okręgu ;-)
-kolorową bibułę w świątecznych kolorach,
-klej
-tasiemkę lub wstążkę na której zawiśnie gotowy wieniec,
-dziurkacz, którym przed przystąpieniem do pracy, wycinamy otwór na obrzeżu papierowego talerza.
Wykonanie jest dziecinnie proste. Cała zabawa polega na ozdobieniu talerza, zmiętymi kawałkami bibuły/krepy. Tak przy okazji, jest to idealne ćwiczenie dla małych paluszków, które dodatkowo wspaniale wpływa na koncentracje naszych brzdąców. Ale, co ja tu będę się rozpisywać.... Zobaczcie sami jak wyglądało to w praktyce :-)
-papierowy talerzyk, a raczej to, co z niego zostanie po wycięciu wewnętrznego okręgu ;-)
-kolorową bibułę w świątecznych kolorach,
-klej
-tasiemkę lub wstążkę na której zawiśnie gotowy wieniec,
-dziurkacz, którym przed przystąpieniem do pracy, wycinamy otwór na obrzeżu papierowego talerza.
Wykonanie jest dziecinnie proste. Cała zabawa polega na ozdobieniu talerza, zmiętymi kawałkami bibuły/krepy. Tak przy okazji, jest to idealne ćwiczenie dla małych paluszków, które dodatkowo wspaniale wpływa na koncentracje naszych brzdąców. Ale, co ja tu będę się rozpisywać.... Zobaczcie sami jak wyglądało to w praktyce :-)
Po 30 minutach pierwsze wieńce suszyły się na kuchennych szafkach. Antoś aż podskakiwał z zachwytu;-) Tak mu się ten widok spodobał, że postanowił bez chwili odpoczynku zabrać się za kolejną serię kolorowych ozdób :-)
Nastąpiła także samodzielna próba zawiązania pętelki na końcu wstążki. Mimo wielkiego zaangażowania, próba spełzła na niczym. Ale od czego w końcu jest mama...
Zobaczcie, kto jeszcze dał się namówić na wieńcowanie ;-)
A to efekt końcowy - pierwsze 4 wieńce ukończone ;-)
Chłopcy nie dali się przekonać, że mamy już wystarczającą ilość wieńców - produkcja szła pełna parą, aż do wieczora. A dzisiaj ruszyła od nowa. Prawdę powiedziawszy cieszę się, że kończy mi się zapas papierowych talerzy...
Wieńcowa góra, która rośnie i rośnie... Najważniejsze, że dzieciaki wspaniale się przy tym bawią, prawda???
Pozdrawiam Was ciepło spod stosu bibułowych ścinków ;-)
Przepiękne wieńce! Gratulacje dla chłopców, a dla Ciebie Ewo, brawa za pomysł. :)
OdpowiedzUsuńBardzo nam się podobają.
Wieńce pierwsza klasa!Wyglądają profesjonalnie!Mamy talerzyki, bibułę, klej...zabieramy się do pracy. Zwłaszcza, że uziemiła nas choroba:(Buziaki.
OdpowiedzUsuńMoim chłopcom taka zabawa na pewno by się spodobała - Dominik produkowałby jak Twoi chłopcy - w ilościach hurtowych :-)))
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie
Dziękuję dziewczyny ;-) Chociaż ten proceder zaczyna mnie powoli przerażać ;-))) Naliczyłam już ze 30 szt. Co gorsza, chłopcy nie chcą się z żadnym rozstać - wszystkie są piękne i już ;-)) Czeka mnie zalew bibułowych ozdób. Aż strach pomyśleć, co będzie jutro jak do zabawy dodamy brokat !!!!
OdpowiedzUsuńAle Wy to wszystko już pewnie znacie z autopsji ;-)))
Miłego wieczoru :-)
Ewo, jak zwykle świetny i kreatywny pomysł! Uwielbiam takie inspiracje, nie tylko świąteczne. Jak dobrze śledzić Twój blog! :-)
OdpowiedzUsuńciekawe
OdpowiedzUsuń