Ferie zimowe zbliżają się wielkimi krokami – przynajmniej w naszym województwie;-). Zazwyczaj jest to czas wzmożonej mobilności. Wyjeżdżamy po to, by odpocząć, odnowić stare znajomości, czy odwiedzić dawno niewidzianych krewnych. Niby nic skomplikowanego, chyba, że jesteście szczęśliwymi rodzicami dziecka/dzieci w wieku od 0-3 lat. Podróż z tak małym szkrabem może być fantastycznym, pełnym wspomnień przeżyciem. Może także szybko przerodzić się w prawdziwy koszmar, który trudno będzie wymazać z pamięci, i który z pewnością zniechęci Was do podejmowania podobnych prób w przyszłości. Co zrobić, by najgorsze się nie ziściło? Trzeba przede wszystkim do takiej podróży gruntownie się przygotować. Oto kilka elementów, które my zawsze staramy się wziąć pod uwagę.
SAMOCHÓD MA ZNACZENIE
Wybór samochodu, którym będziemy podróżować ma olbrzymie znaczenie. I zaznaczę od razu, że nie o marce samochodu tu mowa;-).
Małe samochody miejskie wspaniale spełniają swoją rolę w mieście i na krótkich trasach. Niestety, jeżeli tak jak my, jesteście szczęśliwym posiadaczem bąbla, który charakteryzuje się niezwykle silnym poczuciem własnej przestrzeni buforowej i przy każdej próbie jej przekroczenia ( czytaj: za każdym razem, gdy brat niechcąco trąca go łokciem), podnosi głośne larum, w aucie miejskim jesteście na straconej pozycji; -))) Pozostaje Wam, albo kłótnie, jęki i płacze wliczyć w koszt podróży, albo, co wydaje się o wiele bardziej rozsądne, rozważyć zmianę środka transportu na obszerniejszy. Ten, kto wymyślił samochody rodzinne musiał mieć głowę na karku. Przyznaje szczerze, jeżeli jakiś samochód robi na mnie wrażenie, jest to z pewnością duży, przestronny samochód rodzinny. Ale nie o tym chciałam pisać!!!
BEZPIECZEŃSTWO TO PODSTAWA
Jeżeli szczęśliwie udało się nam wybrać wygodny i odpowiadający potrzebą naszej rodziny środek transportu, musimy w następnej kolejności zadbać o to, by jazda była nie tylko przyjemna, ale także bezpieczna. Przed wyjazdem dobrze byłoby sprawdzić foteliki, w których nasze maluchy będą podróżować. Jeżeli od zakupu fotelika minęło już sporo czasu, warto upewnić się, czy aby nie należy go wymienić na większy. Pamiętajmy, nasze dzieci rosną błyskawicznie. Warto także zaopatrzyć się w rolety/osłonki chroniące szkraby przed słońcem i zapewniające komfort w czasie samochodowej drzemki:-). O sprawdzeniu i uzupełnieniu apteczki na pewno nikomu nie muszę przypominać;-)
GODZINA „0”
Godzina wyjazdu zawsze budzi dużo kontrowersji. W przeszłości, najczęściej planowaliśmy rozpoczęcie podróży bladym świtem. Doświadczenie nauczyło nas jednak, że z dziećmi, które wiecznie rozsadza niespożyta energia, takimi jak nasze, jest to najgorsza z możliwych opcji. Pakując świeżo wyspane i najedzone dziecko do samochodu prosimy się o kłopoty:-). Srodze doświadczeni przez los, zazwyczaj spędzamy godzinny ranne na tzw. „wyhasaniu” dzieci przed podróżą;-). Oczywiście wszystko w granicach rozsądku. Nasz Antoś, z reguły raz dziennie wpada w objęcia Morfeusza, w związku z tym, rozpoczęcie podróży planujemy, mniej więcej, na godzinę przed jego oficjalną porą drzemkową;-)
NIEZBĘDNIK MALUCHA
Nasz 28 miesięczny maluch ze spokojem i w dobrym nastroju jest wstanie wytrzymać ok. 1 – 1, 5 godziny jazdy. Kiedy zaczyna się wiercić i marudzić wiemy, że nadszedł czas, by powoli rozpocząć rytuał usypiania. W tym celu do akcji wchodzi tzw. „niezbędnik Antosia”. W skład niezbędnika wchodzi: kubek niekapek, używany tylko i wyłącznie w trakcie podróży samochodem, przytulaśny kocyk z misiem i rzecz najważniejsza, wymiętolony i wygnieciony mały miś polarny; -) Bogu dzięki, że
samochody rodzinne z zasady posiadają całkiem pokaźny bagażnik, do którego można zapakować całą masę potrzebnych i tych mniej potrzebnych rzeczy; -) Zawsze trzymamy się tego samego rytuału usypiania: czytamy bajkę, później ją jeszcze sobie opowiadamy. Często, gęsto wspomagamy się delikatnym łaskotaniem po rączce w trakcie improwizowanej mruczanki. Po jakiś 20 minutach takich zabiegów, mamy Antka z głowy na jakieś 2-2, 5 godziny.
ZABAWA, ZABAWA, ZABAWA
Kiedy nasz mały milusiński budzi się ze snu nadchodzi czas na wytoczenie ciężkiej artylerii. Tę część przygotowań traktuje nad wyraz poważnie; -) Dobre przygotowanie i planowanie to podstawa sukcesu, chyba w każdym podejmowanym działaniu. Zazwyczaj uciekam się do pomysłów, które zdały egzamin już wcześniej. Poniżej znajdziecie zabawy, które nigdy nas nie zawiodły.
1. Liczenie, segregowanie i sortowanie samochodów.
Przed wyjazdem, kupuję zazwyczaj 2-3 gazetki motoryzacyjne, w których znajdują się dobrej jakości zdjęcia pojazdów wszelkiej maści. Skrupulatnie je wycinam i umieszczam w woreczku. Potem pozostaje już tylko przygotowanie „kart pracy” Oto kilka naszych propozycji:
Sortowanie według marki
Sortowanie kolorami
Sortowanie duży/mały
Motocykl, samochód osobowy, samochód ciężarowy, to kolejna wersja. Tak na prawdę zbiorów i kategorii jest nieskończenie wiele ;-)
Nasz Antolek uwielbia naklejać wszystko i wszędzie, dlatego do zestawu, dołączam zawsze klej i spory zapas mokrych chusteczek do wycierania poklejonych łapeczek;-)
2. „MARKOWANIE”
Przygotowuje zazwyczaj 2 arkusze takie jak ten poniżej. Zabawa polega na tym by w trakcie jazdy „ wypatrzeć” jak największą ilość samochodów danej marki. Za każdym razem, gdy marka wyszczególniona na karcie mignie nam przed oczami, odznaczamy ja przyklejając we właściwe miejsce kolorową naklejkę. Antek i Kuba bardzo lubią zliczać swoje trofea. Oczywiście Antosiowi trzeba troszeczkę pomóc w tym zliczaniu;-)
3. WIDZIK
Zabawa, w którą nasz maluch mógłby bawić się bez końca: -) Jej najprostsza wersja polega na tym, że każdy z uczestników wypowiada to, co widzi za oknem samochodu używając starej jak świat formułki: „Ja widzę ….” Pozostali musza odnaleźć tą rzecz, po czym po kolei dodają jedną rzecz od siebie. W wersji trudniejszej jeden z uczestników zabawy podaje coś, co widzi, ograniczając się do opisu kształtu, faktury i koloru danej rzeczy. Np. „Ja widzę coś dużego, włochatego i brązowego”. Tu dodam, że w trakcie tej wersji zabawy zazwyczaj korzystamy z jakiejś bogato ilustrowanej książeczki, żeby zawężyć znacząco pole poszukiwań;-)
4. WOJUJĄCE KCIUKI
Zawodnicy podają sobie dłoń i splatają ją ze sobą w taki sposób, by ich kciuki miały pełną swobodę ruchów. Zabawa polega na tym, by swoim kciukiem przytrzymać kciuk przeciwnika, co najmniej przez 3 sekundy. Zabawie towarzyszą zazwyczaj radosne okrzyki i wesołe poruszenie. Musze Wam zdradzić, że Antoni, mimo, że najmniejszy, wcale nie jest taki „ostatni”. Z rozgrywki na rozgrywkę rośnie w siłę:-)
5. SZPIEGOWSKIE BUTELKI I TOREBECZKI
Autorka
Counting Coconuts stworzyła wspaniały tutorial poświęcony "szpiegowskim buteleczkom" Przepis na typowa "I spy bottle" znajdziecie także
tutaj
Polskie inspiracje zabaw szpiegowskich:
A tak się bawimy
6. AUTOBAJANIE
Tworzymy z Antolkiem i Kubą własna drogę, na której nalepiamy wycięte samochody. Następnie do obrazka dorabiamy historie. Jest to fantastyczna zabawa rozwijająca wyobraźnie i jednocześnie bardzo praktyczna zabawa językowa ;-)
.
W poszukiwaniu ciekawych zabaw warto zajżeć także do
Pikinini
W trakcie podróży z tak małym szkrabem warto pamiętać, by wziąć poprawkę na dość częste przerwy. Warto z góry zaplanować sobie miejsca postoju, tak, aby dzieci mogły rozprostować kości i bezpiecznie pohasać przed dalsza podróżą. Oczywiście nie można zapomnieć o zdrowych i smacznych przekąskach!!!
Mój przepis na udana podróż jest mimo wszystko bardzo ograniczony. Mam świadomość tego, że każda rodzinna to odrębna grupa społeczna i że w tej grupie każdy domownik ma swoje własne preferencje, przywary i upodobania. Każda rodzina musi praktycznie wypracować swój indywidualny i unikatowy patent; -) Jeżeli macie jakiś sprawdzony sposób, jak przetrwać dłuższą podróż z maluchem w samochodzie, będę Wam wdzięczna za pozostawienie „złotej rady” w komentarzu. Tym czasem, życzę wszystkim podróżującym z dziećmi „szerokiej drogi” i pamiętajcie kochani „śpieszcie się powoli”;-)
PS. Jestem w trakcie tworzenia samochodowego bingo i zabawy ze znakami drogowymi. Już wkrótce opis tych zabaw wraz z plikami do pobrania pojawią się na blogu ;-)