Celem naszej dzisiejszej zabawy z Antkiem jest:
- poznanie nowych zwierzątek ( z rodziny „owadowatych”),
- utrwalenie umiejętności wskazywania i nazywania części ciała,
- świetne ćwiczenie rytmiczne (kiedy dziecko osłucha się już z tekstem
można włączyć wybijanie rytmu, klaskanie itp.)
Do zabawy przydadzą się:
- tekst wierszyka , wydrukowany najlepiej na sztywnej kartce A4
(nie chybocze się podczas czytania i jest w stanie przetrwać atak małego
eksploratora), tekst rymowanki poniżej:
Lata osa koło nosa
Lata mucha koło ucha
Lata bąk koło rąk
Lecą ważki koło paszki
Lata pszczoła koło czoła
Lata mucha koło brzucha
Lecą muszki koło nóżki
Biegną mrówki koło główki
- komplet flashcardów bądź prezentacja PPP dot. zwierzątek ( najlepiej z
dźwiękiem lub animacją)
- bezwzględnie świetny humor uczestników.
Z prezentacją bądź flashcardami możemy zapoznać dziecko wcześniej, żeby już w trakcie recytowania rymowanki dziecko miało graficzny obraz części wyrazów. Równie dobrze możemy pokazać je po raz pierwszy w trakcie pierwszego i kolejnego recytowania.
Wierszyk jest idealny dla malucha ponieważ wszystkie słowa można pokazać i zamienić w ruch. Ćwiczymy jednocześnie zmysł wzroku, słuchu i dotyku.
Gdzieś wyczytałam, ze dotyk ma nie tylko istotne znaczenie dla prawidłowego rozwoju emocjonalnego, w dużym stopniu może także oddziałowywać na rozwój intelektualny. Dotyk jest ważny i dla małych i dla dużych dzieci. Tak więc czytając, wyjaśniając coś starszemu dziecku przytulmy je do siebie, posądźmy na kolanach – na pewno zapamięta więcej.
piątek, 14 maja 2010
czwartek, 13 maja 2010
Półmetek chorobowy i historia z melanocytem
Chorobowa aura powoli opuszcza nasze zacisze domowe. Dzieciaczki nie mają gorączki ,
przestały kaszleć i dokazują za troje. Wszystko powoli wraca do normy. Ostatnie dni
nie bardzo sprzyjały naukowej atmosferze. W myśl zasady że nauka ma być przede wszystkim przyjemnością zwolniliśmy trochę tempo, co moim skromnym zdaniem, wyszło nam na dobre.
W czasie kiedy Antek przygotowywał się do popołudniowej drzemki słuchając „syreniego” śpiewu mamusi (W tym tygodniu do snu mama magluje ”If toes were little fishes”) Kuba zażyczył sobie bajki i tu właśnie zaczyna się historia z melanocytem. Rozmowa którą odbyliśmy pochłaniając podwieczorek przebiegała mniej więcej tak:
KUBA: (z miną zaciętego naukowca)
Wiesz, że w Twojej skórze są melanocyty?
MAMA: ( zbita z tropu)
Tak? A co to takiego?
KUBA: Mamo no jak to co? Takie komórki z barwnikiem ( Patrzy na mamę, żeby sprawdzić czy ta nadąża) Każdy człowiek ma dwa rodzaje: czerwone i brązowe. Można je wymieszać i dlatego mamy różne skóry. Nawet Panowie z Afryki mogą się opalić wiesz? A ludzie z czerwonymi włosami…
M: Chodzi Ci o rudy kolor włosów?
K: Tak taki jak rdza no wiesz na metalu maja tylko czerwony. Ale Ty chyba nie wiesz...... ( Ulubione zdanie Kuby)
M: Czego nie wiem?
K: Że te melanocyty „produktują” melaninę i potrzebują do tego światła.
M: To ciekawe…
K: No.. i Bert wydostał się z tą melaniną na wierzch skóry i zrobił z włosów ludzką katapultę …….( i tu zaczyna się część science fiction relacji z bajki).
Uwielbiam słuchać tych jego wywodów. Nigdy chyba nie przestanie mnie zaskakiwać łatwość z jaką przychodzi mu przyswajanie wiedzy. Cudownie, że sam się do tego garnie i że sprawia mu to przyjemność. Trudno mi sobie przypomnieć kiedy zaczęła się ta fascynacja ludzkim ciałem. Pamiętam jak miał 3 latka i namiętnie oglądał bajki z serii „Było sobie życie”. Często recytował nam różne szczegóły a to o działaniu pęcherzyków płucnych innym razem o neuronach i hormonach. Kiedy zorientowaliśmy się że sprawa zaczyna robić się poważna, babcia sprezentowała mu cudowny atlas anatomiczny dla dzieci, który stał się numerem 1 na liście książek czytanych przed spaniem. Obecnie jesteśmy szczęśliwymi prenumeratorami „Tajemnic ludzkiego ciała”. Nasz model anatomiczny powoli nabiera kształtów rasowego szkieletu. Truposz aka Kostek jak lubi go nazywać Kuba posiada już oprócz czaszki z pniem i obiema półkulami mózgu, całkiem kompletny kręgosłup, lewe płuco, aortę, tętnice brzuszną, tchawicę i przełyk - elementy których nazwy wymieni nawet przez sen. Nauka anatomii jest dla niego fajna zabawą. Jestem z niego taka dumna. Mam nadzieje, że o tym wie. Kocham Cię Kubusiu.
przestały kaszleć i dokazują za troje. Wszystko powoli wraca do normy. Ostatnie dni
nie bardzo sprzyjały naukowej atmosferze. W myśl zasady że nauka ma być przede wszystkim przyjemnością zwolniliśmy trochę tempo, co moim skromnym zdaniem, wyszło nam na dobre.
W czasie kiedy Antek przygotowywał się do popołudniowej drzemki słuchając „syreniego” śpiewu mamusi (W tym tygodniu do snu mama magluje ”If toes were little fishes”) Kuba zażyczył sobie bajki i tu właśnie zaczyna się historia z melanocytem. Rozmowa którą odbyliśmy pochłaniając podwieczorek przebiegała mniej więcej tak:
KUBA: (z miną zaciętego naukowca)
Wiesz, że w Twojej skórze są melanocyty?
MAMA: ( zbita z tropu)
Tak? A co to takiego?
KUBA: Mamo no jak to co? Takie komórki z barwnikiem ( Patrzy na mamę, żeby sprawdzić czy ta nadąża) Każdy człowiek ma dwa rodzaje: czerwone i brązowe. Można je wymieszać i dlatego mamy różne skóry. Nawet Panowie z Afryki mogą się opalić wiesz? A ludzie z czerwonymi włosami…
M: Chodzi Ci o rudy kolor włosów?
K: Tak taki jak rdza no wiesz na metalu maja tylko czerwony. Ale Ty chyba nie wiesz...... ( Ulubione zdanie Kuby)
M: Czego nie wiem?
K: Że te melanocyty „produktują” melaninę i potrzebują do tego światła.
M: To ciekawe…
K: No.. i Bert wydostał się z tą melaniną na wierzch skóry i zrobił z włosów ludzką katapultę …….( i tu zaczyna się część science fiction relacji z bajki).
Uwielbiam słuchać tych jego wywodów. Nigdy chyba nie przestanie mnie zaskakiwać łatwość z jaką przychodzi mu przyswajanie wiedzy. Cudownie, że sam się do tego garnie i że sprawia mu to przyjemność. Trudno mi sobie przypomnieć kiedy zaczęła się ta fascynacja ludzkim ciałem. Pamiętam jak miał 3 latka i namiętnie oglądał bajki z serii „Było sobie życie”. Często recytował nam różne szczegóły a to o działaniu pęcherzyków płucnych innym razem o neuronach i hormonach. Kiedy zorientowaliśmy się że sprawa zaczyna robić się poważna, babcia sprezentowała mu cudowny atlas anatomiczny dla dzieci, który stał się numerem 1 na liście książek czytanych przed spaniem. Obecnie jesteśmy szczęśliwymi prenumeratorami „Tajemnic ludzkiego ciała”. Nasz model anatomiczny powoli nabiera kształtów rasowego szkieletu. Truposz aka Kostek jak lubi go nazywać Kuba posiada już oprócz czaszki z pniem i obiema półkulami mózgu, całkiem kompletny kręgosłup, lewe płuco, aortę, tętnice brzuszną, tchawicę i przełyk - elementy których nazwy wymieni nawet przez sen. Nauka anatomii jest dla niego fajna zabawą. Jestem z niego taka dumna. Mam nadzieje, że o tym wie. Kocham Cię Kubusiu.
wtorek, 11 maja 2010
Chorobowy galimatias
Wszystko zaczęło się od niewinnie wyglądającej wizyty na basenie… Nasz basen po raz pierwszy odwiedziliśmy kiedy Antoś skończył 6 miesięcy. Zaczęliśmy od zajęć z instruktorką Zajęcia rewelacyjne i pewnie dalej byśmy je kontynuowali (cena: tylko 250 + koszt pobytu na basenie za 10 zajęć) ale ponieważ basen rekreacyjny jest zarezerwowany w tym czasie tylko dla niemowlaków idea wspólnych wypadów rodzinnych legła w gruzach. Kolejnym razem odważyliśmy się zabrać chłopców razem i jak się okazało był to rewelacyjny pomysł. Zamienialiśmy się dziećmi co jakiś czas. Chłopcy uwielbiają te nasze wypady a ponieważ staramy się chodzić tam regularnie raz w tygodniu stało się to już naszym rytuałem rodzinnym.
Wracając do tej ostatniej wizyty na basenie. W sobotę wszystko było ok, ale w niedziele Kuba zaczął się skarżyć na uszy, potem dostał gorączki i jego nos zamienił się w rwący potok. Do Kuby dołączył też nie wyraźny Antek a dzisiaj mój kochany mężuś. Teraz mam już troje chorych dzieci. Co gorsza Kuba przez tydzień nie pójdzie do przedszkola wiec muszę się nieźle nagłowić co tu wymyślić ,żeby zająć jego ciekawską główkę. Przeraża mnie brak możliwości wyjścia z nimi na spacer. Po za tym normalnie jak jesteśmy we dwójkę w domu to jakoś się nimi dzielimy a teraz… wszyscy chcą wszystko robić na raz. Nie mówiąc już o tym, jaki powstaje przy tym bałagan.
Mój plan na dzisiaj z Kubą
- matematyczne domino
- rozsypanki językowe
- dokończenie prezentacji w PPP
- czytanie
- zabawy planszowe lub puzzle
Kuba sam zaproponował,, że dziś namaluje kolejny obrazek (plamy na Słońcu) do swojej książki o kosmosie ( mamy już Układ Słoneczny, planety wewnętrzne, zewnętrzne , teleskop i asteroidę). Jak będzie gotowa zapewne się nią pochwalę .
Mój plan na dzisiaj z Antkiem:
- planety układu słonecznego
- pierwiastki chemiczne
- kraje Europy
- dodawanie + standardowe karty z kropeczkami
Sporo tego mam nadzieje, że między jednym wycieraniem nosa a drugim uda mi się zrealizować plan chociaż w połowie. Pozdrawiam serdecznie wszystkie mamy chorych dzieci …..
Wracając do tej ostatniej wizyty na basenie. W sobotę wszystko było ok, ale w niedziele Kuba zaczął się skarżyć na uszy, potem dostał gorączki i jego nos zamienił się w rwący potok. Do Kuby dołączył też nie wyraźny Antek a dzisiaj mój kochany mężuś. Teraz mam już troje chorych dzieci. Co gorsza Kuba przez tydzień nie pójdzie do przedszkola wiec muszę się nieźle nagłowić co tu wymyślić ,żeby zająć jego ciekawską główkę. Przeraża mnie brak możliwości wyjścia z nimi na spacer. Po za tym normalnie jak jesteśmy we dwójkę w domu to jakoś się nimi dzielimy a teraz… wszyscy chcą wszystko robić na raz. Nie mówiąc już o tym, jaki powstaje przy tym bałagan.
Mój plan na dzisiaj z Kubą
- matematyczne domino
- rozsypanki językowe
- dokończenie prezentacji w PPP
- czytanie
- zabawy planszowe lub puzzle
Kuba sam zaproponował,, że dziś namaluje kolejny obrazek (plamy na Słońcu) do swojej książki o kosmosie ( mamy już Układ Słoneczny, planety wewnętrzne, zewnętrzne , teleskop i asteroidę). Jak będzie gotowa zapewne się nią pochwalę .
Mój plan na dzisiaj z Antkiem:
- planety układu słonecznego
- pierwiastki chemiczne
- kraje Europy
- dodawanie + standardowe karty z kropeczkami
Sporo tego mam nadzieje, że między jednym wycieraniem nosa a drugim uda mi się zrealizować plan chociaż w połowie. Pozdrawiam serdecznie wszystkie mamy chorych dzieci …..
wtorek, 4 maja 2010
Podsumowanie majówki
Mimo że pogoda w tym roku nam nie dopisala majowy weekend upłynoł nam w milej rodzinnej atmosferze. Udalo się nam zaliczyć kilka spacerów w tym wypad do lasu. Nasz pięcioletni przyrodnik- fotograf byl zachwycony perspektywą uwiecznienia cudownych wiosennych widoków obiektem naszego starego aparatu :-) Kubusiowe dziela ponizej
/>
Kolejną atrakcją majowego weekendu były częste wypady na hulajnogę.
Ostatniego dnia zrobiło się deszczowo, ponuro i chłodno dla odmiany wybralimy się w podróż do okoła swiata (palcem po globusie). Kuba upodobał sobie Rosje i Białorus które pokazuje na globusie każdemu kto znajduje się w zasięgu jego wzroku.
W ramach czytania Kuba przygotował pierwszą w swoim życiu prezentacje PP. Stworzył (przy niewielkiej pomocy mamy) ponad 30 slajdów z wyrazami, które obecnie czytamy (Kuba uczy się czytać metodą sylabową a w przedszkolu liznął trochę metody Ireny Majchrzak). Świetnie się przy tym bawiliśmy, Kuba zmieniał kolor i rozmiar czcionki co chwila sprawdzając efekty swojej pracy. Poza tym tworzenie prezentacji zmusiło go mimo woli do uważnej analizy całego wyrazu. Kuba ma świetną pamięć i kiedy juz zaznajomi się z nowymi wyrazami ma tendencje do ich zgadywania a nie czytania. Prezentacja urozmaiciła nasz program czytania pozwalając połączyć czytanie z nauką praktycznych i przydatnych w życiu rzeczy. Patrząc na wypieki na jego buzi i widząc determinacje i zaangażowanie z jakim brnął przez kolejne slajdy wierzę, ze posuwamy się w dobrym kierunku.
Punktem kulminacyjnym majowego weekendu było sadzenie ziół w naszych balkonowych doniczkach. Chłopcy z zapałem podeszli do swojego zadania- Antek w roli obserwatora Kuba w roli ogrodnika. Narobiliśmy niezłego bałaganu … Oby więcej takich weekendów tylko może bardziej słonecznych…
poniedziałek, 3 maja 2010
Zaskoczenie niedowiarka
Dzisiaj wbrew zaleceniom Domana sprawdziliśmy zdolność Antka do rozpoznawania ilości kropeczek na kartach. Ku naszemu zdziwieniu i ogromnemu zaskoczeniu ( dodam,że choć zapalu w przygotowywaniu materiałów mi nie brakowalo to jednak co do rezultatów odczuwałam pewną obawę)Antek bezbłędnie rozpoznał wlasciwe karty. Z wielkim uśmiechem na twarzy przyglądał się najpierw jednej potem drugiej karcie i z piskiem raczkowal do wlasciwej karty. W teorii dzieci nie lubią być testowane, ale widząc zadowolona minę synka i autentyczną radosć jaką sprawiało mu wskazywanie kart zaczynam wierzyć, że wszystko zależy od sposobu w jaki się tę wiedzę sprawdza. Idąc za ciosem sprawdziliśmy tez czy Antos pamięta wyrazy, które pokazywałam mu moze jakieś 2 miesiące temu. I tym razem Antos nas zaskoczył. Dzisiejszy test zdal w 100%. Tak zadowalający efekt sprawia, że widzę sens w dalszej żmudnej pracy z przygotowywaniem materialow. Jestem na etapie przygotowywania bitów inteligencji. Narazie udało mi się zrobic prezentacje z astronomii (planety układu słonecznego i fazy księżyca), biologii (kwiaty lesne i polne, krzewy, ssaki, motyle). Matematykę od maja pokazuje Antosiowi w formie prezentacji Power Point na ekranie telewizora, mały jest zachwycony a ja mam mniej pracy ;-).
Subskrybuj:
Posty (Atom)