Chorobowa aura powoli opuszcza nasze zacisze domowe. Dzieciaczki nie mają gorączki ,
przestały kaszleć i dokazują za troje. Wszystko powoli wraca do normy. Ostatnie dni
nie bardzo sprzyjały naukowej atmosferze. W myśl zasady że nauka ma być przede wszystkim przyjemnością zwolniliśmy trochę tempo, co moim skromnym zdaniem, wyszło nam na dobre.
W czasie kiedy Antek przygotowywał się do popołudniowej drzemki słuchając „syreniego” śpiewu mamusi (W tym tygodniu do snu mama magluje ”If toes were little fishes”) Kuba zażyczył sobie bajki i tu właśnie zaczyna się historia z melanocytem. Rozmowa którą odbyliśmy pochłaniając podwieczorek przebiegała mniej więcej tak:
KUBA: (z miną zaciętego naukowca)
Wiesz, że w Twojej skórze są melanocyty?
MAMA: ( zbita z tropu)
Tak? A co to takiego?
KUBA: Mamo no jak to co? Takie komórki z barwnikiem ( Patrzy na mamę, żeby sprawdzić czy ta nadąża) Każdy człowiek ma dwa rodzaje: czerwone i brązowe. Można je wymieszać i dlatego mamy różne skóry. Nawet Panowie z Afryki mogą się opalić wiesz? A ludzie z czerwonymi włosami…
M: Chodzi Ci o rudy kolor włosów?
K: Tak taki jak rdza no wiesz na metalu maja tylko czerwony. Ale Ty chyba nie wiesz...... ( Ulubione zdanie Kuby)
M: Czego nie wiem?
K: Że te melanocyty „produktują” melaninę i potrzebują do tego światła.
M: To ciekawe…
K: No.. i Bert wydostał się z tą melaniną na wierzch skóry i zrobił z włosów ludzką katapultę …….( i tu zaczyna się część science fiction relacji z bajki).
Uwielbiam słuchać tych jego wywodów. Nigdy chyba nie przestanie mnie zaskakiwać łatwość z jaką przychodzi mu przyswajanie wiedzy. Cudownie, że sam się do tego garnie i że sprawia mu to przyjemność. Trudno mi sobie przypomnieć kiedy zaczęła się ta fascynacja ludzkim ciałem. Pamiętam jak miał 3 latka i namiętnie oglądał bajki z serii „Było sobie życie”. Często recytował nam różne szczegóły a to o działaniu pęcherzyków płucnych innym razem o neuronach i hormonach. Kiedy zorientowaliśmy się że sprawa zaczyna robić się poważna, babcia sprezentowała mu cudowny atlas anatomiczny dla dzieci, który stał się numerem 1 na liście książek czytanych przed spaniem. Obecnie jesteśmy szczęśliwymi prenumeratorami „Tajemnic ludzkiego ciała”. Nasz model anatomiczny powoli nabiera kształtów rasowego szkieletu. Truposz aka Kostek jak lubi go nazywać Kuba posiada już oprócz czaszki z pniem i obiema półkulami mózgu, całkiem kompletny kręgosłup, lewe płuco, aortę, tętnice brzuszną, tchawicę i przełyk - elementy których nazwy wymieni nawet przez sen. Nauka anatomii jest dla niego fajna zabawą. Jestem z niego taka dumna. Mam nadzieje, że o tym wie. Kocham Cię Kubusiu.
Hej, czy możesz napisać jaki ma tytuł ten cudowny atlas anatomii dla dzieci :)?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
P.S.
Zaczęłam czytać Twojego bloga od początku ;)
Kasiu,
OdpowiedzUsuńPrzykro mi, ale atlas zgubił się w trakcie jednej z naszych podróży. Z tego co sobie przypominam to tytuł tej pozycji to po prostu "Atlas anatomiczny dla dzieci w obrazkach", ale wydawnictwa już nie pamiętam ;-(
Pozdrowienia
Ewa