Strony

niedziela, 6 listopada 2011

Halloween po polsku - lampiony




W tym roku obchody Halloween w naszym domu zakończyły się istna klapą. Po części winę za całe niepowodzenie ponosi Pani od religii, która oprócz podniesienia mi ciśnienia do granic możliwości, skutecznie namieszała w głowie dzieciom ;-), a po części choroba, która przyplątała się podstępnie i dokonała dzieła zniszczenia ;-) Mimo złego samopoczucia, chłopcy uparli się by poczynić pewne przygotowania. Kuba już od dawna marzył o wykonaniu lampionów. Tak więc w towarzystwie 38 stopniowej gorączki, z olbrzymim zapasem chusteczek higienicznych zabraliśmy się do pracy ;-)

Już kilka dni wcześniej razem z Kubą spisaliśmy listę rzeczy potrzebnych do wykonania lampionów, tak więc zebranie wszystkiego na tacy zabrało przysłowiową "minutkę".



Zabraliśmy się za podzielenie kolorowej bibuły na mniejsze części. Kuba chciał pójść na łatwiznę i użyć nożyczek, ale Antoś z zacięciem rwący bibułę zmotywował go do tego, by zamienić nożyczki na własne paluszki. Los niebieskiej bibuły był przesądzony ...




Antek i ja darliśmy bibułę pomarańczową. Nie mogło być inaczej ponieważ pomarańcz to ulubiony kolor Antolka ;-)




W końcu nadszedł czas na "brudną robotę" czyli obklejanie słoików wcześniej przygotowaną bibułą. Na tym etapie Antek odmówił współpracy - takie doznania sensoryczne nie leżą zdecydowanie w sferze jego zainteresowań ;-).




Obklejanie okazało się średnio przyjemne - po jakiejś minucie namoczona bibuła zaczęła farbować a nasze ręce nabrały nieziemskich kolorów ;-)






Nadszedł czas pierwszej próby i odpalenia przeschniętych lampionów. Rezultat okazał się niezadowalający - przesadziliśmy z warstwami i światło miało spory problem by się przebić ;-( Pozostawało namoczyć słoiki w wodzie z płynem do naczyń i zacząć wszystko od początku, ograniczając się do jednej warstwy. Kolejny raz okazało się że mniej to więcej ;-)



Przy drugim podejściu efekt był znacznie lepszy. Mogliśmy przystąpić do dekoracji lampionów, by nadać im bardziej Halloweenowy charakter. Wybór padł na "Dyniogłowego" i jego towarzysza Frankensteina.



A to już cała nasza kolekcja. Ten smutny fioletowo-niebieski lampion to ofiara Antosiowej napaści. Pierwotnie lampion ozdobiony był brokatowymi duchami. Nasza mała "psuja" odrapała duchy, co do jednego ;-( Na oknie majaczył więc samotny smutny "błędny ognik" ;-(



ciąg dalszy nastąpi ...

3 komentarze:

  1. Coś za dużo niezadowolonych buziek w Twoim wpisie ;)
    Mimo, że mała psuja działała, to lampiony fajne! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ależ całkiem niezłe są Wasze lampiony, nie można im wiele zarzucić... ;-) Buźka do góry, bo najważniejsze, że chłopaki fajnie się bawili, bo przecież to też o to chodzi, prawda? A pani od religii niech się douczy na temat Halloween! :-(
    Pozdrawiamy serdecznie i życzymy szybkiego powrotu do zdrowia!
    Moni

    OdpowiedzUsuń
  3. Douczyć czy też doczytać na temat Halloween to Wam radzę zanim będzie zapóźno. Proponuję edukację rozpocząć od genezy Halloween a potem na współczesnym jego wydaniu (szczególnie w ameryce) i być może jeszcze przeczytać, obejrzeć kilka materiałów ludzi, którzy uczestniczyli dobrowolnie lub zostali zmuszeni w obrzędach związanych z Halloween. Przebierańce, psikusy i cukierki to wierzchołek góry lodowej. A skoro dziecko chodzi na religię, to znaczy, że jako rodzice jakiegoś wzrostu duchowego oczekujecie u malucha, więc Halloween wręcz przeciwnie w sferze duchowej może tylko namieszać. A po za tym polskie i katolickie święta to już wykorzystać do edukacji - bez zbędnego zabarwiania - nie wypada?

    OdpowiedzUsuń

Thanks for visiting my blog. I love to read your comments so if you have time and like what you have read leave me one.