Dzisiaj moi drodzy, pierwszy z 3 eksperymentów, które towarzyszyły nam w trakcie zdobywaniu wiedzy o korzeniach. Ich bohaterem została marchewka. Warzywo smaczne, zdrowe i często chrupane w naszym domu, głównie w postaci surowej. Kiedy oznajmiłam chłopcom, że do eksperymentu potrzebne nam będą marchewki podniosło się larum: Antek się rozpłakał z obawy, że nie będzie miał co podjadać, a Kuba stwierdził, że marchewki są nudne i oprócz bycia chrupanym raczej do niczego się nie nadają. Musiałam się nieźle nagłowić,żeby przekonać ich że marchewka zasługuje na odrobinę uwagi ;-)) Ostatecznie dali się przekonać i już ochoczo zabrali się za realizację poszczególnych etapów. Nasze doświadczenie jest banalnie proste ale nawet mnie zaskoczyły jego rezultaty.
Jeżeli chcecie przeprowadzić podobny eksperyment musicie przygotować sobie:
- 3 dość duże marchewki ( w tym jedną lekko zwiędłą)
- 3 wąskie i wysokie pojemniki, wypełnione do połowy wodą
- deseczkę
- nóż
- odrobinę barwnika spożywczego
Nasze marchewki wyglądają jakby długo nie widziały wody, aż dziw bierze, że dzień przed eksperymentem, kiedy je kupowałam były śliczne i jędrne :-) Jak widać nie warto kupować marchewek w supermarkecie ;-(
Jeżeli chcecie przeprowadzić podobny eksperyment musicie przygotować sobie:
- 3 dość duże marchewki ( w tym jedną lekko zwiędłą)
- 3 wąskie i wysokie pojemniki, wypełnione do połowy wodą
- deseczkę
- nóż
- odrobinę barwnika spożywczego
Nasze marchewki wyglądają jakby długo nie widziały wody, aż dziw bierze, że dzień przed eksperymentem, kiedy je kupowałam były śliczne i jędrne :-) Jak widać nie warto kupować marchewek w supermarkecie ;-(
Przede wszystkim, musimy skrócić nasze marchewki o końce. Odcinamy ok 1 cm kawałek z końcówki. Jest to pierwsza okazja, by przyjrzeć się marchewce z bliska. Młodszym dzieciom, możemy przygotować papierowy ręcznik i poprosić je, by odciętym kawałkiem spróbowały zrobić stemple. Antkowi ta część przygotowań podobała się zdecydowanie najbardziej.
Do dwóch z trzech pojemników z wodą dodajemy barwnik spożywczy. My użyliśmy czerwonego barwnika ale lepszy efekt dałoby użycie barwnika niebieskiego czy nawet zwykłego ciemnego atramentu. Następnie, wkładamy marchewki do przygotowanych przez nas pojemniczków, ustawiamy je w nasłonecznionym miejscu i czekamy od 4-7 dni. Prawie bym zapomniała, te lekko zwiędniętą marchewkę umieszczamy w pojemniczku z czysta wodą. Co dziennie zapisujemy obserwacje dotyczące zmian zachodzących w pojemnikach.
Drugiego dnia zauważyliśmy, że marchewki z pojemników z barwnikiem zabarwiły się na czerwono powyżej poziomu wody. Na tym etapie nic jeszcze chłopcom nie tłumaczyłam. Samodzielnie dokonana obserwacja zrobiła swoje, Kuba cały dzień próbował znaleźć wyjaśnienie tej zagadki ;-)
Dodatkowo, na czubku środkowej marchewki pojawiły się malutkie, zielone wypustki przypominające miniaturowe liście. Oprócz "zieleniny" pojawiła się pleśń - przynajmniej tak to wyglądało. I tu kolejny dowód na to, by marketowej marchewki unikać jak ognia:-(
Piątego dnia po pierwszym zanurzeniu, zdarzyło się coś czego nawet ja nie przewidziałam planując całe doświadczenie. Usłyszałam dziki krzyk i czym prędzej udałam się w kierunku z którego dochodził. Po przybyciu na miejsce, okazało się że źródłem całego zamieszania stały się nasze marchewki. W trakcie rutynowej obserwacji Kuba zauważył, że barwnik w obu pojemnikach wyparował.
Marchewki czerwieniły się bezwstydnie w połowie swojej długości, a rozgorączkowany Kuba jak zwykle doszukiwał się swoistej teorii spiskowej. Zgodnie uznaliśmy, że nasza cierpliwość się wyczerpała i przystąpiliśmy do części głównej eksperymentu.
W tej części Antoś uczestniczył pośrednio, doświadczał marchewki organoleptycznie - wiemy o tym, ponieważ z pod stołu dochodziło do nas głośne chrupanie ;-). Wracając do doświadczenia. Pewnie zastawiacie się czego chcieliśmy się dowiedzieć, kisząc nasze marchewki prze prawie tydzień w kolorowej zupie? Już pędzę z wyjaśnieniami. Po pierwsze chcieliśmy się dowiedzieć w jaki sposób roślina pobiera wodę z otoczenia. Do tego służyć nam miał zwiędnięty przedstawiciel marchewki z pierwszego niezabarwionego pojemnika.
Niestety supermarketowe pochodzenie marchewki przesądziło o niepowodzeniu całej operacji. Typowa, lekko zwiędnięta marchewka powinna odzyskać swoją jędrność po 2-3 dniach w czystej wodzie. To, co nam rzuciło się w oczy, to glutowato-maziowata substancja otaczająca część zanurzeniową marchewki i paskudny zapach wydobywający się z jej wnętrza;-) W sumie nieudane doświadczenia, to też wspaniała porcja wiedzy ;-)
Klapa pierwszego doświadczenia sprawiła,że Kuba musiał mi uwierzyć na słowo, że marchewka posiada specjalny system kanałów i kanalików tzw. wiązki przewodzące, pozwalających jej zasysać wodę z gleby i transportować ją do wyższych części rośliny. Żeby dokładniej zbadać cały system przewodzący, zabraliśmy się za marchewkę z drugiego pojemnika. Kuba dokonał profesjonalnego cięcia i po chwili przed naszymi oczyma leżały dwa piękne kawałki, prezentujące przekrój podłużny naszej marchewki.
Przede wszystkim, dowiedzieliśmy się gdzie podział się cały barwnik z pojemnika. Nie widać tego dobrze na zdjęciu ale barwnik tak, jak miało być, rozłożył się nierównomiernie. Na tej podstawie, Kuba doszedł do wniosku, że w miejscach gdzie skupienie barwnika było większe, znajdują się "wyspecjalizowane rury" do transportu wody. Dokładniej, oświadczył, że nasza marchewka jest "nieźle skanalizowana". Momentalnie mieliśmy punkt wyjścia do rozmów o różnych funkcjach jakie pełnią poszczególne części rośliny. Pojawiło się także nowe pojęcie - ABSORBCJA
Pokazałam Kubie jak wydłubać z marchewki jej walec osiowy. Nawiasem mówiąc, nie wiem jak wy ale ja jako dziecko robiłam to nagminnie - ponieważ ta część marchewki wydawała mi się zawsze najsłodsza ;-) Zbadaliśmy marchewkę od wewnątrz. Dla Kuby dużym zaskoczeniem była jej wewnętrzna dość gładka faktura. Bardzo podobały mu się, także otwory, w których znajdowały się korzenie boczne.
Oczywiście, prawdziwy naukowiec bada swój obiekt w różnych konfiguracjach. My nie chcieliśmy być gorsi i zbadaliśmy wszystko jeszcze raz ,tym razem bazując na przekroju poprzecznym marchewki. Dla nas dorosłych to nic wielkiego ale na dzieciach robi to zawsze duże wrażenie. Pomogłam Kubie zlokalizować elementy, które zdefiniowaliśmy przy przekroju podłużnym tj. łyko, drewno, kambium waskularne i korzenie boczne.
Kuba postanowił uwiecznić oba przekroje w swoim zeszycie.
Jakiś czas później, z moja niewielką pomocą, oznaczył poszczególne elementy marchewki
Oczywiście przez cały czas Kuba pracował z naszymi kartami nomenklaturowymi i kartami 3-częściowymi. Nawiasem mówiąc, budowa ogólna korzenia i budowa marchewki nieznacznie od siebie się różnią, co Kuba bardzo szybko zauważył. Ku mojej radości, podsyciło to jeszcze jego pęd do wiedzy. Dowiedział się, że korzeń korzeniowi nie równy ;-) Kiedy to piszę, obok drukują się karty z podziałem korzeni ze względu na funkcje i formy :-) Mam nadzieję, że zrobię Kubie jutro niespodziankę kiedy wróci ze szkoły ;-)))
Już wkrótce pokażemy Wam jak zrobić marchewkową pompę i przekonamy Was, że z marchewki można stworzyć baterię.
Może zainteresują Was, także te eksperymenty, które przeprowadziliśmy ostatnio:
* Proste eksperymenty dla dzieci - Magnetyzm część I
* Proste eksperymenty dla dzieci - Magnetyzm część II
* Proste eksperymenty dla dzieci - Magnetyzm część I
* Proste eksperymenty dla dzieci - Magnetyzm część II
A tym czasem, może macie jakieś ciekawe pomysły na dziwne i zaskakujące eksperymenty ?
Chętnie podejmiemy wyzwanie :-)!!!!!!
Chętnie podejmiemy wyzwanie :-)!!!!!!
ja mam :) ! i się powoli szykuję do ich realizacji :P także zapraszam wkrótce do nas (o ile czas nam będzie łaskawy bo ostatnio nam go brakuje)
OdpowiedzUsuńa zapowiedzi marchewkowe trzymają w napięciu :P
Super te marchewkowe eksperymenty! Ja polecam obserwacje jak pędy ziemniaka rosną kierując się w stronę światła (w zamkniętym pudełku/labiryncie). I oczywiście łodygi selera w zabarwionej wodzie taki klasyk ale sprawdzony :) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńAle fajne. I ta mina Kuby obserwującego marchewkę, żeby narysować przekrój! Jak zwykle jestem pod wrażeniem Twojego małego naukowca.
OdpowiedzUsuńNiesamowita jesteś, naprawdę pełen podziw i szacunek!
OdpowiedzUsuńYou always have the best lessons! You always learn good or bad and make the most of it! Great job!
OdpowiedzUsuńHope you have been well!
Take care,
Kerri
Z gałązki trzykrotki włożonej do wody szybko wyrastają korzonki i widać na nich włośniki, na korzeniach w wodnej hodowli fasoli takoż. A próbowaliście z pietruszką? - na białym korzeniu może by ładnie wyglądał kolor... Dobrze by było jeszcze przyjrzeć się korzeniom oddechowym, czepnym czy innym modyfikacjom (robimy to w LO na profilu biol-chem :)
OdpowiedzUsuńA ja proponuję eksperyment z roztworem nasyconym. Woda(ciepła), duuuużo soli, słoiczek, patyczek, niteczka i w ciemny kredens. Pamiętam ten eksperyment z podstawówki. U mnie powstały piękne kryształy. Nie wiem tylko, czy rodzaj soli ma wpływ na wielkość kryształów. Mi się udały przeogromne, niczym z Wieliczki, ale jaka to była sól (kamienna, czy jodowana-nie pamiętam).
OdpowiedzUsuńJustyna