Strony

wtorek, 21 czerwca 2011

Czym jest wczesna edukacja - osobiste refleksje

Szukając odpowiedzi na pytanie, czym jest wczesna edukacja, traficie z pewnością na mnogość różnych definicji. Ich cechą wspólną zapewne jest to, że dotyczą zazwyczaj formalnego procesu nauczania najmłodszych obywateli tego świata w zakresie od 0-8 lat. Jednak, to nie definicje odgrywają tu najistotniejszą rolę. Dużo ważniejszy jest sposób w jaki je interpretujemy oraz forma, w której materializują się w naszym życiu. Dzisiaj chciałam się z Wami podzielić swoimi refleksjami i osobistą interpretacją tego wieloznacznego terminu.

Wczesna edukacja, dla mnie osobiście, to przede wszystkim stwarzanie dogodnych warunków rozwoju dziecięcego potencjału, poprzez przygotowanie odpowiednio stymulującego otoczenia, materiałów, a także przygotowanie siebie do roli przewodnika w tym edukacyjnym świecie. Wczesna edukacja to proces, którego nie mierzy się ilością zapamiętanych faktów i nowo nabytych umiejętności. To pomoc w stopniowym nasycaniu się wiedzą adekwatną do potrzeb i zainteresowań naszych maluchów. To rozbudzanie ciekawości świata i podsycanie w dzieciach natury odkrywcy i eksploratora. To traktowanie dziecka jak osoby rozumnej, której nie trzeba stwarzać, ale której należy pomóc w procesie samoformowania. Wczesna edukacja to przyzwolenie na popełnianie błędów, które są integralna częścią procesu uczenia się i nabywania wiedzy. To wspomaganie harmonijnego rozwoju: intelektualnego, fizycznego, sensorycznego i emocjonalnego. To pomoc w rozwijaniu do pełnego majestatycznego lotu jeszcze niepewnych i chwiejnych skrzydeł kreatywności. To proponowanie „wędki”, a nie zasypywanie „rybami”.Wczesna edukacja to, dla mnie osobiście, także integralna część bycia matką, której nadrzędnym celem w procesie wychowania jest pomoc w nauce znajdowania rozwiązań, zamiast podsuwania z góry określonych „gotowców”. To w końcu, także umiejętność stwarzania poczucia bezpieczeństwa, przy jednoczesnym zachęcaniu malucha do skoku na głębokie wody.

Każdy z nas inspiracje edukacyjną znajduje we właściwy sobie sposób – nie rzadko metodą prób i błędów. Kiedy urodził się Kuba, moja wiedza formalna dotycząca rozwoju intelektualno/emocjonalnego ograniczała się stricte do metodyki języka angielskiego. Jego przyjście na świat ogromnie poszerzyło moje horyzonty. Moja matczyna intuicja, dopingowała mnie do tego, by zgłębiać te ważne psychologiczne i fizyczne aspekty życia istoty, która została powierzona mojej opiece. Ponieważ, jeszcze 6 lat temu pojęcie wczesnej edukacji w Polsce nie miało tak licznej rzeszy odbiorców, trudno było cokolwiek sensownego na ten temat znaleźć. Z pomocą przyszła anglojęzyczna literatura, ale w dużej mierze wszystko co robiliśmy z Kubą ( a było tego nie mało), odbywało się na nieformalnej stopie. Nasza edukacja była bardzo intuicyjna, choć niewiele różniła się od tej, którą proponujemy w tej chwili Antkowi. Podstawą moich działań była przede wszystkim uważna obserwacja, a później, kiedy Kuba zaczął się z nami komunikować, uważne słuchanie tego co miał/ma do powiedzenia. Moim nadrzędnym celem było to, żeby „nauka” odbywała się na zasadzie aktywnej obserwacji i eksploracji świata który go otaczał - przy pełnym zaangażowaniu wszystkich zmysłów. Obserwując uważnie Kubę miałam szansę wychwycić wszystkie jego „wrażliwe okresy” (często w literaturze przedmiotu określane mianem „kroków milowych”) i pomóc mu je efektywnie wykorzystać. Moje dziecko zadawało pytania i w miarę moich możliwości otrzymywało rzetelną odpowiedz. Im więcej satysfakcjonujących odpowiedzi otrzymywało, tym więcej zadawało pytań. Z czasem, Kuba nauczył się nie tylko formować sensowne pytania, ale przede wszystkim nauczył się gdzie i jak szukać na nie odpowiedzi. Jego zainteresowania, jeszcze niedawno kiedy miał 3 lata, budziły nierzadko zdziwienie i przerażenie naszych znajomych. Stukali się z politowaniem w czoło nie mogąc zrozumieć co za rodzice pozwalają ślęczeć takiemu maluchowi nad atlasem anatomicznym, gdzie przedstawiane są „takie okropieństwa”i przerażająco realistyczne fotografie. Nie mogli też długo zrozumieć, że nie ma nic dziwnego w tym, że na półce w pokoju małego chłopca stoi prawdziwy model anatomiczny szkieletu ludzkiego. A ten mały człowiek doskonale zna każdą jego część. Dzisiaj, mam nadzieję, spojrzą na to wszystko (jeżeli to czytają) z trochę innej perspektywy. Dla Kuby to była pasja, której w naturalny sposób pozwoliliśmy się rozwinąć.

Zastanawialiście się kiedyś, co tak naprawdę definiuje pojęcia „trudny”i „łatwy” i jak bardzo potrafią być one subiektywne? Jeżeli dziecko potrafi nauczyć się ojczystego języka, który na początku jest tylko abstrakcyjną mieszanina dźwięków, nadając im z czasem odpowiednie znaczenie, to czy problemem dla niego może być np. nazwa poszczególnych planet, pierwiastków, itp. Oczywiście należy założyć, że wiedza, z którą dziecko się styka występuję w możliwej do przetrawienia dla niego formie (klarowne, jednoznaczne ilustracje, duża czcionka, realia). Myślę, że każdy sam jest w stanie odpowiedzieć sobie na to pytanie.

Wielu przeciwników wczesnej edukacji, trzyma się kurczowo progów wyznaczanych przez odgórnie ułożony program edukacji, która jasno przewiduje, w jakim wieku dziecko ma prawo formalnie nabywać daną wiedzę, zarzucając jej zwolennikom nienaturalne przyspieszanie edukacji własnych dzieci. Te pierwsze 6 lat, które są bazą i strukturą, na której nadbudowują się dalsze warstwy wiedzy w naszym systemie edukacji ulega bezpowrotnemu zaprzepaszczeniu. W Polskim systemie edukacji dziecko do lat 3 nie istnieje, później w okresie przedszkolnym jest trochę lepiej, ale wiele naturalnych potrzeb dzieci takich jak czytanie czy pisanie są ignorowane, bo nie wchodzą w skład podstawy programowej. Straty i skutki uboczne takiego podejścia obserwujemy w podstawówkach, gimnazjach (wiem, bo pracowałam z tą grupą wiekową). Według mnie, wystarczyłoby odciążyć odrobinę program, zamiast koncentrować się na formie, skupić się na treści tego ważnego i strategicznego procesu – usiąść, poobserwować i posłuchać, czego tak naprawdę potrzebują dzieci. Założę się, że niejednemu ministrowi opadłaby szczęka ze zdumienia.

Oczywiście, zmian takich nie da się wprowadzić od razu i na wielką skalę, dlatego tak ważny w całym procesie jest rodzic. To on zna dziecko najlepiej. Jest jak nikt inny wyczulony na jego potrzeby. Z miłością oraz szacunkiem może rozpocząć ten bardzo kruchy i delikatny proces pomocy w odkrywaniu świata. Niestety, często zdarza się, że rodzice pod pojęciem wczesnej edukacji szukają przyzwolenia na „zaprojektowanie” procesu i modelu nauki dla swojego dziecka, odbierając mu szansę indywidualnego wyboru drogi, którą zechce sam podążać. Dla mnie osobiście rodzic/nauczyciel to istny człowiek orkiestra. Łączy on w sobie osobowość zarządcy (środowiska, w którym przebywa i materiałów, z którymi pracuje dziecko, z uwzględnieniem zasad, o których pisałam), powiernika, mentora, przewodnika, itd. Jego działanie jest prawie niewidoczne dla dziecka, jego osobowość i techniki pracy muszą być nieinwazyjne. Wczesna edukacja, to wyzwanie dla współczesnego nauczyciela/rodzica, bo wymaga autorefleksji. Autorefleksja z kolei wymaga czasu – a obecnie mamy go coraz mniej. Bez autorefleksji nie mamy szans zapanować nad własną pychą i gniewem, tak powszechnie towarzyszącymi procesom nauczania. Oddając się autorefleksji dajemy sygnał naszemu otoczeniu, że nie jesteśmy doskonali, ale zależy nam na tej doskonałości. Dzięki procesom autorefleksji stajemy się wzorem dla naszych dzieci w drodze do perfekcji (oczywiście tej dobrze rozumianej). A wracając do najistotniejszej kwestii - nauczyciel/rodzić musi w dziecku, oczyma swojej wyobraźni widzieć kompletną istotę, która dzięki własnej pracy i inteligencji właśnie się taką stanie. W tak skonstruowanym świecie nie ma miejsca na własne niezaspokojone ambicje. Nie ma miejsca na trendy, którymi bombardują nas z każdej strony media. Wpędzeni wyrzutami sumienia w depresje, zamartwiamy się niepotrzebnie nad rzeczami mało istotnymi. Czy jeżeli moje dziecko nie będzie miało tej nowej edukacyjnej zabawki, to będzie miało gorszy start w porównaniu z rówieśnikami, którzy z nią pracują? Takich przykładów można by mnożyć na pęczki. Otwórzmy się na dzieci, a nie na pokrętnych dyrektorów sprzedaży, przestańmy poddawać się manipulacją ekspertów od marketingu. Wsłuchujmy się w potrzeby naszych dzieci i odpowiadajmy na nie. W nagrodę, mamy szansę wychować pewnego siebie, otwartego na innych młodego człowieka, który może kiedyś będzie miał ochotę zmienić świat na lepsze. Tego wszystkiego Wam
i Waszym dzieciom życzę z całego serca.

A czym dla Was jest wczesna edukacja? – zapraszam do dyskusji ;-)

Część druga pt. „Czy moje dziecko będzie się nudzić w szkole” już wkrótce

15 komentarzy:

  1. przeczytałam z zapartym tchem!:) Gdy czekałam na ten post, już sobie obmyślałam, jak będę z Tobą polemizować:) a tu! Znów 100% zgodności poglądów:)

    Dla mnie wczesna edukacja jest przede wszystkim wielką pasją! radością z wsłuchiwania się we własne dzieci, towarzyszeniem im we wszystkim co je zachwyca... zawsze powtarzam, że nie liczy się ilość wiedzy zdobytej, ale jakość jej zdobywania! Dokładnie tak jak piszesz! Nie chodzi o wkucie w główki maluchów jak największej ilości wiedzy, bo to naprawdę nie jest trudne. Maluchy "chłoną jak gąbka" - jak to pisała jedna z Mam w komentarzach - wystarczy "kilka" flashcards (nie piszę, że są złe same w sobie!!!), "dobrzy" nauczyciele i macie "małego geniusza", ale jeśli nie dokonacie refleksji nad sobą - tak jak piszesz Ewo - możecie mieć bardzo nieszczęśliwego małego geniusza. Bez wiary w siebie, za to z potężnym ładunkiem wiedzy, który może z czasem będzie mu trudno udźwignąć, jeśli nie zaopatrzymy go w siłę!

    A wszystkim polecam książkę "Pod presją" Carla Honore, której podtytuł brzmi: Dajmy dzieciom święty spokój. Książka opowiada, do czego może prowadzić źle rozumiana wczesna edukacja.

    A teraz czekam z równie wielką niecierpliwością na kolejny post z serii:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ewa,

    Fabulous post! Very insightful. I agree on trying our best to realistically satisfy your child's curiosity. Thanks for the reminder to reflect too.

    Many hugs to you and the boys! Great job!

    Kerri

    OdpowiedzUsuń
  3. Zgadzam się z tobą Ewo i cieszę się, że powstała ta notatka. Dobrze by było, gdyby link do tego posta był na stronie głównej, bo dużo wyjaśnia.
    My z Elą jesteśmy na początku drogi, ale już mała daje sygnały czym jest aktualnie zainteresowana. Ostatnio wkładanie i wyjmowanie przedmiotów zajmuje jej sporo czasu i frajdy przede wszystkim. Wykorzystałam chwilę i pozwoliłam Eli ćwiczyć precyzyjny chwyt na ugotowanej ciecierzycy, z której miałam robić pastę. Na szczęście miałyśmy dużo czasu. Pięknie było :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziękuję, pięknie napisane :) Czekam na kolejne notki.

    OdpowiedzUsuń
  5. łeee, ja też się zgadzam w 100% :) aż chciałoby sie rzec "ja się tak nie bawię!" miała być dyskusja!
    ja zawsze powtarzam:
    po 1. twoje dziecko jest MĄDRZEJSZE NIŻ MYśLISZ!, to, że nie potrafi się komunikować, nie znaczy, że nie słucha i nie myśli!
    (ja mówiłam do dziecka od urodzenia i mówiliśmy do niego "po dorosłemu" bez ti ti tu więc jak zaczął mówić to nie pytał co to jest? pokazując np. na sznurowadła! wiedział co to jest, a dziś ma duży zasób słów)rodzice często traktują swoje dzieci jak głupsze niz są tylko ze względu na to, że te nie mają jeszcze rozwiniętego aparatu mowy!
    to dla mnie przerażajace bo takie dzieci muszą czuć się jak "ptaszki na uwięzi"
    po 2. dziecku należy się odpowiedź!
    koniec kropka, trudno, że czasem boli, bo wolałbyś posłuchać wiadomości, że ciężko Ci sformułować co to znaczy "cyniczny", i że nie jesteś ekspertem z dziedziny botaniki ani elektrykiem! dziecku sie należy odpowiedź! rodzicu szukaj, ucz się, ucz dziecko gdzie szukać,.... i że nie jestes omnibusem (oraz co to znaczy omnibus)
    po 3. ucz dziecko życia!
    niech będzie twoim najlepszym na świecie pomocnikiem w wykonywaniu domowych czynności, zakupów itp...
    po 4. słuchaj dziecka!
    uchem i sercem, ono Ci powie co dziś bedziecie robić,
    nieważne, że zaplanowałaś pranie czy lepienie z gliny, dziecko chce wycinać? trudno, idźcie na kompromis, wypierzcie razem, bedzie świetna zabawa a później powycinajce! glina poczeka nic na siłę! ale nie mozna dac się zterrozryzować (to inna historia)
    po 5. podsuwaj dziecku pomysły, sposoby i metody rozwoju, urozmaicaj czas, pokazuj świat!! dziel się tym co wiesz, rozbudzaj zainteresowania! przy okazji możesz przedłużyc swoje dzieciństwo :) z dzieckiem można się świetnie bawić!
    po 6. dziecko ma być SZCZĘŚLIWE! dlatego było po 1, 2, 3, 4 i 5
    a dzięki 6 napewno będzie najmądrzejszym i najlepszym człowiekiem jakiego mogłeś rodzicu stworzyć!
    ps. w szkole materiał jest przeładowany, a dzieciom w gimnazjum zrobiono wielka krzywdę nową podstawą programową! nauczyciel w szkole dziecka nie wychowa, nie ukształtuje, to od rodzica zależy jak dziecko sobie w dzisiejszej (trudnej) szkole poradzi i nie chodzi tu o to ile rodzic dziecko nauczy (np. pojęć geograficznych, odnośnie wcześniejszego posta, który chyba rozpoczął dyskusję?) bo tak jak ktoś odpowiedział, dziecko pozapomina pojęcia, chodzi tu o umiejętnośc nauki, logicznego myslenia, o pęd do wiedzy, o sprawnośc umysłu, zdolność skupienia, o to, żeby obudzic w dziecku pragnienie rozwijania się, a w zasadzie o to by to pragnienie, które jest dla dziecka naturalne, poprostu podsycać!
    życzę wszystkim rodzicom dużo zabawy (bo zabawa może uczyć, a nauka może byc zabawą) ze swoimi dziećmi :)
    pozdrawiam
    Gosia..z Tominowa
    ps 2.za błędy i brak interpunkcji możecie mnie "udusić", ale to nie z braku szacunku dla Was lub języka polskiego ale ze zwykłego braku czasu i pośpiechu :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Witaj Ewo.
    Wspaniale napisany artykuł. Myślę że nie mamy która po przeczytaniu tego dzieła nie zapadłaby w chwile zadumy. Mnie nawet zakręciła się łezka Mówię oczywiście o osobach które zrozumiały co chcesz im przekazać. Ludzie którzy wiedzą co to miłość i szacunek bliźniego , którzy chcą żyć w harmonii z naturą o otaczającym ich światem nie tracą czasu na wysyłanie raniących maili, ale uczą dzieci starych dobrych przysłów typu : nie rób bliźniemu co tobie nie miłe ,oraz jak Kuba Bogu jak Bóg Kubie. To wszystko co dajemy naszym dzieciom , przyjaciołom , znajomy a nawet nie znajomym kiedyś do nas powróci. To co otrzymamy zależy tylko od nas. Nie oczekujmy szacunku od własnych dzieci jeśli przez całe ich życie ignorowaliśmy ich potrzeby i uczyliśmy jak robić przykrość innym.

    Bardzo chciała bym potwierdzić słowa Delie że rolą szkoły jest nauczanie dzieci . Ja jednak nie ma zbyt dobrych wspomnień. Nie wiem czy tak jest we wszystkich szkołach ale w mojej bywało bardzo różnie . Owszem byli dobrzy nauczyciele ale tych była zdecydowana mniejszość. Jak na ironie losu właśnie pani od geografii była bardzo chorowitą osobą (oczywiście nie można jej mieć tego za złe) za każdym razem na tzw. zastępstwa przychodził inny nauczyciel. Chyba najwięcej czasu spędzaliśmy w sali sportowej. Jeśli ktoś chciał nas przepytać wystarczało powiedzieć że : my tego jeszcze nie przerabialiśmy. Wiem że bardzo wiele osób brało korepetycje i to nie tylko z geografii .
    Historii tak naprawdę nauczyła się w liceum wieczorowym bo pan profesor opowiadał o Sobieskim jak o najlepszym kumplu i nie raz uśmiałam się do łez . Nigdy nie zapomni tych lekcji .
    Gdyby wszyscy nauczyciele potrafili otworzyć nasze umysły na wiedzie i zarazić chęcią poznawania świata nie trzeba było by przekonywać innych o wspaniałości wczesnego nauczania bo wszyscy byś my to rozumieli.

    Życzę wszystkich miłej zabawy podczas nauki, wspaniałych nauczycieli w szkole wielu wspaniałych przyjaciół którzy nas w ty wesprą.

    Ewo , za wszystko dziękuje i życzę szybkiego powrotu do zdrowi tobie i całej twoje rodzince.

    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  7. Ewo, a ja troszkę z innej beczki: czy możesz mi polecić jakieś strony, blogi, cokolwiek z ćwiczeniami, zadaniami dla dzieci z zaburzeniami SI? Z zabawami sensorycznymi? Ja "przetrzepałam" cały internet i jestem głupsza niż byłam, zanim zaczęłam. Potrzebuje trochę usystematyzować moją wiedzę. A Ty się na tym chyba znasz :)
    A tekst - doskonały.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  8. Zażartej dyskusji to tu raczej nie będzie-bo więcej tu zwolenniczek niż przeciwniczek:) Przeciwnicy wolą pisać na maila bardziej anonimowo. Tekst doskonały-czekam na 2 część.
    Dla mnie wczesna edukacja to poznawanie dziecka, jego zainteresowań i pomaganie mu pogłębianiu tej wiedzy-ale nic na siłę- to także poznawanie samej siebie i swoich braków edukacyjnych:)
    Chciałabym spytać jeszcze-jakie książki na ten temat polecasz?

    OdpowiedzUsuń
  9. Kochane dziewczyny!!!
    Cieszy mnie niezmiernie fakt, że jest nas coraz więcej i to, że nasze poglądy są
    zbieżne. Dziękuję Wam za czas, który wygospodarowałyście z i tak mocno zabieganego życia by dołączyć do dyskusji i podzielić się swoimi refleksjami. Mam nadzieję, że każdy, kto tu trafi szukając odpowiedzi na pytanie, czym jest wczesna edukacja poczuje się, choć w minimalnym stopniu usatysfakcjonowany. A co ważniejsze, znajdzie w sobie inspirację do dalszych poszukiwań.

    K,
    Dziękuje za podsunięcie interesującej lektury. Z pewnością dodam ją do książek, które koniecznie należy przeczytać!!! Jeżeli sama mogłabym coś zasugerować, to poleciłabym wszystkim lekturę, o której już kiedyś pisałam „Einstein Never Used Flash Cards: How Our Children Really Learn-- And Why They Need to Play More and Memorize Less” Na prawdę fantastyczna lektura dla ludzi szukających równowagi między zabawą I nauką.

    Ponieważ pytania o lektury padają dość często, pozwolę sobie napisać o kanonie lektur, które osobiście są dla mnie ważne. Czy zdziwi kogoś fakt, że będą to wszystkie pozycje autorstwa Marii Montessori (niestety 99% wydana w języku angielskim i niemieckim). Dzięki tym lekturą, udało mi się skrystalizować esencje tzw. „insightful parenting” – rodzicielstwa nastawionego na dziecko i dla dziecka. Teoria płaszczyzn rozwoju, pięknie opisana przez Montessori, pozwala zrozumieć procesy zachodzące na poziomie intelektualnym, emocjonalnym, sensorycznym, społecznym na każdym z etapów rozwoju naszego dziecka. Ta bezcenna wiedza pozwala uniknąć wielu „gór” i „wyboi” w procesie wychowania.

    Paulo,
    Niestety moja wiedza na temat SI jest dość szczątkowa. Ponieważ mam świadomość, że głównie chodzi o zaburzenia sensorycznego przetwarzania bodźców, pozwoliłabym sobie zasugerować Ci książkę Glenna Domana pt. „How to teach your child to be phisicaly super”. Tytuł może dziwić, ale Doman jest fizjoterapeutą i w tej właśnie książce podaję szczegółową listę ćwiczeń stymulujących układ przedsionkowy, percepcję wzrokową, zmysł równowagi itp.
    Oczywiście wydaje mi się, że synek ogromnie skorzysta z bogactwa sensorycznego aspektu metodyki Montessoriańskiej. Montessori bazuje na wszystkich zmysłach, usprawnia je, uczy gradacji subtelnych różnic. Fantastyczna lekturą typu poradnikowego - krok po kroku jest książka Davida Gettmana „ Basic Montessori – Learning Activities for Under-Fives”. Inspirację znajdziesz na wszystkich montessoriańskich blogach, które figurują na moim pasku bocznym i liście obserwowanych przeze mnie blogów. Dodatkowo blog http://domanandaba.blogspot.com/. opisuje przygodę mamy chłopca cierpiącego na syndrom Aspergera i wszystkie zabawy i ćwiczenia, jakie z nim przeprowadza, – więc może tam znajdzie się coś, co Was zainteresuje i da się wykorzystać w Waszej sytuacji. Jest także bogata teoria ruchu rozwijającego Weroniki Sherborne. Mam nadzieję, że choć odrobinę pomogłam
    Mamo Eli,
    Cieszę się, że udało się Wam tak przyjemnie spędzić dzień. Ja nazywam takie chwile „powrotem do pierwotnego macierzyństwa”. Mama i dziecko w perfekcyjnej harmonii ( jak podczas karmienia piersią) oddają się wspólnej eksploracji. Po prostu piękne. Oby jak najwięcej takich cierpliwych pięknych chwil było udziałem każdego z nas.

    No i kochani, dziękuję Wam serdecznie za życzenia szybkiego powrotu do zdrowia. Miło mi oznajmić, że w tym aspekcie wyszliśmy na prosta i wracamy do formy;-)

    OdpowiedzUsuń
  10. To ja też dorzucę swoje trzy grosze. Niestety nie będę dyskutować, bo też się zgadzam. Nie liczy się ilość wtłoczonej dziecku wiedzy, ale to że wykorzystując jego naturalną ciekawość świata - zaspokajając ją, tak naprawdę ją rozbudzamy. Takie dziecko będzie wiedziało, że zamiast cały dzień gapić się w głupawe kreskówki lub grać w gierki - strzelanki na komputerze można zrobić coś ciekawszego.
    Tak naprawdę liczy się czas, który spędzamy z dzieckiem, robiąc z nim to co sprawia mu radość i pozwala się rozwijać. Uwielbiam patrzeć na miny ludzi, gdy słyszą ja mój synek woła: "mamo, pouczmy się; proooszę cie" :-)
    I jeszcze jedno. Rodzice, którzy nie zajmują się uczeniem swoich dzieci i uważają, że od tego jest przedszkole/szkoła nigdy się z nami nie zgodzą i będą nas krytykować. Gdyby przyznali, że to co robimy z naszymi dziećmi jest fajne i warte zachodu, musieliby przyznać, że oni tego nie robili (a to bardzo źle robi na samoocenę)i nie daj Boże podjąć wysiłek, aby zacząć (koszmar przecież, porzucić ulubione seriale, żeby uczyć dziecko czytać?). I dlatego ja przyzwyczaiłam się do nieustających komentarzy w stylu: "ty masz za dużo wolnego czasu i wymyślasz. Idź lepiej do pracy."
    pozdrawiam bardzo serdecznie
    magda(c)

    OdpowiedzUsuń
  11. Tjaa ile razy już słyszałam, że chyba muszę się bardzo nudzić :/

    OdpowiedzUsuń
  12. Ja też uważam, że ważny jest ten post. Mam wrażenie, że niektórzy rodzice opacznie rozumieją wczesną edukacje. Nie jako podążanie za dzieckiem, ale jako wyścig. Chyba przyczyniła się do tego po części metoda Domana. Chęć wtłoczenia dziecku na siłę wiedzy, by było lepsze od innych.

    Baśka
    ps. A jak radzi sobie Kuba z taką wiedzą wśród rówieśników?

    OdpowiedzUsuń
  13. Witam,
    ja też pozwolę sobie na krótki komentarz.
    Nie każda lekcja, zajęcie jest - może być porywające. Kiedy przyjdzie czas na naukę nudnych rzeczy (mam na myśli np.: naukę mnożenia czy dodawania; ileś tych przykładów dziecko musi zrobić żeby liczyć "prawie, że natychmiastowo"? Co z zadaniami rachunkowymi chemii? Jeżeli uczeń nie przeliczy ich odpowiednią ilość będzie miał braki. Jak rozumiem, to miejsce szkoły i "niewydarzonych, nudnych nauczycieli" ;-)
    Czy nie przyzwyczajacie swoich dzieci do zbyt swobodnego wyboru - doboru tematów?
    W szkole jest program, żeby zrobić coś atrakcyjnego bardzo często trzeba wiele czasu i sił poświęcić na mniej atrakcyjne rzeczy.
    I w końcu, co mają powiedzieć zabiegani rodzice, którzy oboje pracują i brak im czasu i sił, żeby odpowiednio stymulować swoje dziecko? Czy mamy traktować "wczesną edukację" jak coś, co przynależy do grupy osób lepiej uposażonych?


    Andrzej, niewydarzony nauczyciel chemii ;-), tata Jasia (4) i Martyny (11)

    OdpowiedzUsuń
  14. Ja pracuję na 3/4 etatu, mój mąż, można rzec na półtora :) więc poswięcanie czasu dziecku to nie kwestia czasu a chęci i .. faktycznie siły! przecież to nie musi być zajęcie na cały dzień, czasem wystarczy dziecku 10 minut rozmowy, zajęcia, uwagi itp...
    Nie uważam, że nauczyciele są "niewydarzeni" uważam, że polski system oswiaty zmierza w złą stronę (dawno na nią zszedł) w szkole brak czasu na zastanowienie się! na doświadczenie! na dyskusję! a oooogrom materiału do przyswojenia! lekcja albo zamienia się w wykład bez mozliwości doświadczenia i pokazu, co w naukach przyrodniczych jest niedopuszczalne!! albo uczniowie mają dużo do nadrobienia w domu, bo przecież na egzaminie gim obowiązuje cały program, TO NIE WYBÓR NAUCZYCIELA!
    a dziecko w gimnazjum ma tyle zajęć, że siedzi w szkole do 14-15 a w domu lekcje do odrobienia!!! gdzie czas na zajęcia dodatkowe, pasje, hobby, zabawę?
    ??
    mnie to przeraża
    dzieci we wczesnym etapie muszą mieć możliwość wyboru, żeby poznały siebie i nauczyły się uczyć,
    oczywiscie, że będą musiały przyswoić wiele wiedzy, która będzie pewnie dla nich nieatrakcyjna, ale na to przyjdzie czas, a któremu dziecku będzie łatwiej uczyć sie później: temu które byo wcześnie edukowane, czy temu które nie miało z nauką do czynienia???

    niewydarzona i pewnie nudna nauczycielka :)
    (a dzieci liczyć muszą nawet na geografii, a niepotrafią niestety niektóre nawet w gimnazjum :(
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  15. ja zazwyczaj słyszę że muszę mieć anielską cierpliwość jak mi dzieci malują kafelki w kuchni albo rozsypują mąkę czy podobne rzeczy:) Wbrew pozorom do cierpliwych nie należę ale na takie zabawy przymykam oko:)

    OdpowiedzUsuń

Thanks for visiting my blog. I love to read your comments so if you have time and like what you have read leave me one.