Strony
▼
wtorek, 2 listopada 2010
Halloween część 2
Żadne przyzwoite święto Halloween nie może się obejść bez dyniowych lampionów (tzw. Jack o’Lanterns). Po dynię na lampion wybraliśmy się już dwa dni przed świętem (z doświadczenia wiem że kupowanie dyni na ostatnią chwilę może skończyć się niezłą frustracją ) Specjalnie w tym celu wybraliśmy się na prawdziwy rynek, który znajduje się na drugim końcu miasta. Kuba był zachwycony ilością straganów, zapachami itp. Przez calusieńką drogę nadawał jak najęty. Co mnie pozytywnie zaskoczyło to to, że każdą napotkana dynie opisywał po angielsku (z całą pewnością to zasługa dyniowych rymowanek). Poszukiwania trwały długo ale okazały się owocne – do domu przytaszczyliśmy dynię którą Kuba sklasyfikował jako: „round and tall and just right”. Dowiedzieliśmy się także, że dynia w starej gwarze poznańskiej to „KORBOL”
W czasie kiedy dynia szykowała się do ostatniego aktu my zajęliśmy się kolejnym projektem. Ze strony do której link znajduje się poniżej:
wydrukowałam gotowy arkusz z zadaniem polegającym na dorysowaniu buzi wyrażających kolejne emocje dyni zgodnie z podanym obok obrazków opisem. Tekst zadania pozostał oryginalny (angielski). Dzięki temu mogliśmy przećwiczyć słownictwo związane z emocjami tj. happy, sad, mad, silly, glad itp. Ponieważ arkusz był w formacie A4 a nam zależało na tym żeby zrobić sobie plakat powycinaliśmy poszczególne elementy i nakleiliśmy na duży arkusz sztywnego kolorowego papieru. Teraz służy jako prompter przy recytacji. Sam wierszyk szybko wpada w ucho, można go także recytować pokazując poszczególne emocje co bardzo spodobało się Antkowi.
Pod wieczór przeszliśmy do kulminacyjnego momentu przygotowań czyli do przygotowania samego lampionu. Nie mogło się obejść bez dodatkowych elementów.Udawaliśmy naukowców, przed którymi postawiono mega poważne zadanie : mieliśmy zbadać i zraportować właściwości dyni. Badanie rozpoczęliśmy od określenia temperatury (dynia jest warzywem zdecydowanie zimnym w dotyku), faktury (tu zależy od dyni: nasza dynia na lampion była gładka ale już te ozdobne były porowate i szorstkie), konsystencji (na zewnątrz pokryta twardą skorupą dość wytrzymałą sądząc po razach jakie otrzymała łyżką od Antka, w środku: włochata i lepka – tylko mama odważyła się wsadzić rękę do środka), zapachu ( jednoznacznie określona mianem super stink), wagi (przy pomocy naszej wagi kuchennej), koloru, kształtu i rozmiaru. Po badaniu wstępnym zaczęliśmy prawdziwa zabawę: drążenie i wycinanie.
Poniżej Kuba i Antek w akcji:
Miąższ, wydobyty z dyni użyliśmy do przygotowania tradycyjnego amerykańskiego „Pumpkin Pie”. Kuba z niecierpliwością czekał na wynik naszego kulinarnego eksperymentu. Po 40 min efekt naszej pracy wyglądał tak:
W smaku ciasto dyniowe przypominało szarlotkę i nawet wyszło smaczne. Jedyny jego minus to to że stanowi prawdziwą bombę kaloryczną.
Halloween to też czas przebieranek, nie starczyło nam już czasu na przygotowanie kostiumów ale postaraliśmy się o odpowiedni nastrój przygotowując Halloweenowe maski.
Ostatni już projekt związany był ściśle z doskonaleniem czytania. Z różnych amerykańskich stron pozbierałam ciekawe, zaskakujące i śmieszne informacje dotyczące dyni jak i samego święta. Wydrukowałam je na kolorowym papierze ( 3-4 zdania na kartce ) i umieściłam w kolorowych kopertach, które w ciągu dnia umieszczałam w różnych miejscach w domu. Kuba miał świetną zabawę tropiąc koperty i jednocześnie w przyjemny sposób ćwiczył czytanie.
Już nie możemy doczekać się kolejnego Halloween.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Thanks for visiting my blog. I love to read your comments so if you have time and like what you have read leave me one.